Prof. Dudek pisze w swej książce "Historia Polityczna Polski 1989-2012" m.in. o podziale posmoleńskim, który - po podziałach postkomunistycznym i postsolidarnościowym jest, według niego, trzecim wielkim tematem dzielącym polityków. - Ten podział na pewno będzie trwały, moim zdaniem przesilenie jeszcze nie nastąpiło. Mam przypuszczenie, że wybory w 2015 roku, to będzie taki moment przełomowy - powiedział Dudek PAP. - Później być może to, co ja nazywam podziałem posmoleńskim, zacznie słabnąć, ale nie jestem tego pewien. Dużo będzie zależało od wyniku następnych wyborów parlamentarnych i tego, jak inni będą próbowali wykorzystywać kwestię katastrofy smoleńskiej do gry politycznej - ocenił historyk. Na razie - dodał - "jest tak, że mamy PO, która się broni i PiS, który atakuje". - Cała reszta sceny politycznej, mam na myśli lewicę, jest jakby zdystansowana od tej kwestii - powiedział Dudek. Nie wykluczył jednak, że lewica będzie próbowała wykorzystać kwestię katastrofy smoleńskiej. - Nie w takiej bardzo radykalnej konwencji, PiS-owskiej, że prawdopodobnie to był zamach, "niesłychana zbrodnia", co mówił Jarosław Kaczyński, tylko raczej w konwencji, że nastąpiły błędy po samej katastrofie, że jednak rząd Tuska sobie nie poradził, że doszło do nieprawidłowości, że nie wyciągnięto wniosków - mówił. W ocenie Dudka taka retoryka może z czasem zacząć być wykorzystywana także wewnątrz Platformy, przeciwko Donaldowi Tuskowi. - Niezależnie od jakichkolwiek sympatii i antypatii partyjnych trudno jest obronić tezę, że w tej sprawie rząd zrobił wszystko, co możliwe i nie ma sobie nic do zarzucenia - mówił. W tym kontekście przypomniał kwestię pomylenia ciał ofiar. - To jest rzecz, którą trudno zakwestionować, przyznano, że doszło do kilku pomyłek i właściwie nie wiadomo, kto za to odpowiada - powiedział Dudek. Dlatego, jego zdaniem, "w momencie, gdy pozycja Tuska zaczęłaby słabnąć, mogą pojawić się elementy krytyki w ramach wewnątrzpartyjnej rozgrywki". Zdaniem Dudka podział posmoleński przejawia się w kilku płaszczyznach. Do jego źródeł zaliczył dwie kompletnie odmienne wizje polityki zagranicznej: Lecha Kaczyńskiego i "radykalnie odmienną" wizję Donalda Tuska. - Najkrócej mówiąc koncepcja Kaczyńskiego (...) to była koncepcja Polski jako bardzo silnego aktywnego gracza, zarówno na forum UE, jak i na forum Europy Środkowo-Wschodniej, w kontekście aktywnego przeciwstawiania się Rosji. Koncepcja Tuska, to jest koncepcja oparcia Polski na sojuszu z Niemcami, czyli jakby rezygnacja z próby budowy jakiegoś bloku wewnątrz Unii przeciwko Niemcom, co Kaczyński wyraźnie sugerował. Z drugiej strony, to jest kwestia szukania jakiejś formy porozumienia z Rosją - ocenił historyk. W jego opinii katastrofa smoleńska była też w jakimś stopniu efektem tzw. dwugłowej egzekutywy, czyli "wady polskiego systemu politycznego" polegającej na tym, że mamy prezydenta wybieranego w wyborach powszechnych i system parlamentarno-gabinetowy, "w którym de facto kluczowym graczem jest premier". Efekt jest taki - powiedział Dudek - że w ostatnich latach miały miejsce kolejne konflikty kolejnych prezydentów z premierami. "W to się wpisuje cały ciąg konfliktów między Tuskiem a Kaczyńskim, co zaowocowało katastrofą smoleńską" - ocenił. Podział posmoleński, jego zdaniem, przejawia się też w bardziej szczegółowych kwestiach, odnoszących się do samej katastrofy. Spór, jak mówił Dudek, dotyczy tego, czy i dlaczego doszło do rozdzielenia wizyt, kto za to odpowiada, kto przygotowywał lot, a kto nie. - Tu zaczynają się spory szczegółowe, później mamy cały spór o reakcję rządu polskiego (na katastrofę smoleńską-PAP), to znaczy, czy słusznie wybrano Konwencję Chicagowską (jako podstawę badania katastrofy-PAP) i wiele innych zarzutów, które nieustannie podnosi PiS - powiedział Dudek.