We wtorek od rana w regionie śląsko-dąbrowskim odbywał się strajk generalny przeciwko polityce społeczno-gospodarczej rządu; m.in. przeciwko zmianom w Kodeksie pracy i umowom śmieciowym. Protestowali kolejarze, pracownicy komunikacji miejskiej, szkół i placówek zdrowia, górnicy. Związkowcy chcą też wsparcia dla przemysłu energochłonnego i rozwiązań ratujących miejsca pracy w dotkniętych kryzysem firmach. Domagają się zmian w systemie ochrony zdrowia i oświaty. W wielu miejscach kraju przed urzędami wojewódzkimi odbywają się też pikiety. - Dziś jest wielki dzień dla polskiego ruchu związkowego, bo po raz pierwszy od ponad 30 lat na Śląsku odbywa się strajk generalny i nie tylko w jednej branży, ale prawie we wszystkich zakładach pracy województwa śląskiego - mówił przed pomorskim Urzędem Wojewódzkim w Gdańsku lider "S" Piotr Duda. Szef "S" dodał, że jest to jednocześnie "smutny dzień dla polskiej demokracji i polskiego dialogu społecznego", ponieważ związek musi sięgnąć "po najmocniejszy oręż, jakim jest strajk generalny". - Z tego miejsca w Gdańsku, w kolebce Solidarności chcę powiedzieć: to nie koniec, to dopiero początek panie premierze Tusk. Jeśli pan myśli, że jakoś to będzie, to już nie będzie. Jeżeli pan prze do konfrontacji, to będzie ją pan miał, ale to na własne życzenie - mówił Duda. Lider "S" wraz z delegacją związkowców przekazał wojewodzie pomorskiemu petycję do premiera. Solidarnościowej pikiecie przed Urzędem Wojewódzkim w Gdańsku uczestniczyło kilkaset osób. FORUM: Czy strajk na Śląsku pomoże zmienić sytuację w tym kraju?