B. prezydencki minister, wiązany ze sprawą ułaskawienia Adama S. Biuro Prawa i Ustroju oraz Biuro Obywatelstw i Prawa Łaski od jesieni 2008 do lipca 2010 r. W oświadczeniu odczytanym w Sejmie Duda stwierdził, że atak medialny "oparty na sprawie" ułaskawienia Adama S. uważa za haniebny. - Nie dość było nagonki na pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego za jego życia, to jeszcze teraz próbuje się niszczyć jego dobre imię i pamięć, po tragicznej śmierci - ocenił. Duda zaznaczył, że prezydent Lech Kaczyński podchodził do spraw ułaskawień "z absolutną bezstronnością" i brał pod uwagę ciężar popełnionego przestępstwa, jego konsekwencje społeczne, a także wymiar ludzki sprawy. - W ułaskawieniach nie ma spraw prostych. Każde ułaskawienie może budzić kontrowersje, bo taka jest natura tej instytucji. Ułaskawia się osoby uznane przez sądy za winne. Ułaskawienie nie jest uniewinnieniem - podkreślił Duda. - W tej chwili nie pamiętam faktów sprawy ułaskawienia Adama S. i nie mam możliwości zapoznać się z jej dokumentacją. Z dostępnych mi - bo powszechnie już znanych - informacji na temat merytorycznych aspektów sprawy, mogę obecnie jedynie przypuszczać, że dałbym w tej sprawie opinię pozytywną co do aktu ułaskawienia, w szczególności gdyby takie stanowisko wynikało także z projektu opinii przedstawionego mi przez Biuro Obywatelstw i Prawa Łaski - oświadczył. W opinii b. prezydenckiego ministra, prośba spełniała kryteria, na które prezydent Lech Kaczyński zwracał szczególną uwagę - naprawienie szkody i dobro osób trzecich. - O ile wiem (z doniesień prasowych) Adam S. dobrowolnie poddał się karze, spłacił swoje zobowiązania, uiścił grzywnę, jego firma dawała pracę osobom niepełnosprawnym, zaczął działać charytatywnie na rzecz innych, cieszył się dobrą opinią. W dodatku miał wyrok w zawieszeniu, więc ułaskawienie nie wiązałoby się z przerwaniem odbywania kary więzienia - zaznaczył. Według Dudy sprawa ułaskawienia Adama S. była jedną z bardzo wielu, jakie były prowadzone w biurach, które nadzorował w czasie pełnienia funkcji podsekretarza stanu w Kancelarii Prezydenta. - Mogę jednak dziś bez wahania zaręczyć, że swoje obowiązki wykonywałem rzetelnie i uczciwie, z pełnym poczuciem odpowiedzialności za ich znaczenie i za zaufanie, jakim obdarzył mnie pan prezydent Lech Kaczyński, powierzając mi m.in. nadzorowanie bardzo trudnych spraw, jakimi są właśnie ułaskawienia - oświadczył. - Wszystkie swoje obowiązki wypełniałem uczciwie i sumienie mam czyste. Dlatego mam prawo nie pamiętać konkretnych spraw. Wystarcza, że odpowiednie dokumenty znajdują się w Kancelarii Prezydenta RP. Być może pan minister Nałęcz - jak mógłbym sądzić z jego niedzielnych wywiadów - porusza się w kręgu osób, które nie wyobrażają sobie, że można wszystkie sprawy prowadzić uczciwie i dlatego muszą swoje działania i decyzje pamiętać do sądu boskiego. Ja nie muszę, bo sumienie mam czyste - zapewnił Duda. Dodał, że w tej chwili nie może nic nowego wnieść do sprawy. - Nie pamiętam faktów z akt, które znajdują się w gestii Kancelarii Prezydenta. Wiedzę o tej sprawie czerpię z mediów. Oświadczam jednak z całą pewnością, że w 2009 roku nie znałem pana Marcina Dubienieckiego i jego powiązań biznesowych, ani z nim w tamtym okresie nie rozmawiałem. Poznałem go dopiero po katastrofie smoleńskiej - zaznaczył. Wyraził też nadzieję, że zapowiadany audyt w Kancelarii Prezydenta zostanie przeprowadzony rzetelnie. - Być może w późniejszym czasie, po upublicznieniu jego wyników, będę mógł coś więcej dodać - podkreślił. Według Dudy wobec zainteresowania opinii publicznej kryteriami i trybem ułaskawień należałoby pokazać inne, "zdecydowanie bardziej dyskusyjne sprawy z czasów poprzednich prezydentów - żyjących, a także te prostsze". - Może pomogłoby to zobaczyć i sprawę pana Adama S. z szerszej perspektywy, w konfrontacji z faktami i wyjaśnieniami żyjących decydentów i innych żyjących osób zaangażowań - dodał. W poniedziałek szef Kancelarii Prezydenta Jacek Michałowski zlecił audyt "procedur i trybu przygotowywania projektu decyzji" przez urzędników prezydenta Lecha Kaczyńskiego w sprawie ułaskawienia przedsiębiorcy Adama S. W ubiegłym tygodniu media poinformowały, że Adam S., z którym - według nich - mąż Marty Kaczyńskiej założył spółkę, został w "trybie nadzwyczajnym" w czerwcu 2009 r. ułaskawiony przez Lecha Kaczyńskiego. Rzecznik Prokuratury Generalnej Mateusz Martyniuk potwierdził w poniedziałek, że pod pismami z Kancelarii Prezydenta do prokuratora generalnego w sprawie S. podpisali się ówcześni prezydenccy ministrowie: Andrzej Duda i Piotr Kownacki. We wtorek mąż Marty Kaczyńskiej, Marcin Dubieniecki oświadczył, że wszelkie informacje na jego temat w publikacjach o ułaskawieniu Adama S. są nieprawdziwe. Zapewnił, że nie był wspólnikiem Adama S., kiedy ten został ułaskawiony. Uznał też, że w tej sprawie trwa "polowanie" na niego.