"Ja jeszcze pamiętam te czasy (...), chociaż byłem wtedy jeszcze chłopcem. Ale wiem, co to znaczy żyć w kraju, który nie jest prawdziwie wolny, prawdziwie suwerenny; wiem, co to znaczy żyć w kraju, który jest podporządkowany, którego władze są podporządkowane" - powiedział Duda. "I dlatego zawsze mówię: ja się żadnej zewnętrznej władzy podporządkowywał nie będę. Jeżeli ktoś oczekuje, że będzie inaczej, niech mnie nie wybiera na prezydenta Rzeczypospolitej. Bo ja żadnej władzy - ani z tej, ani z tamtej strony, ani ze Wschodu, ani z Zachodu - słuchał nie będę" - podkreślił Duda. "Na szczęście doczekaliśmy tego, że można śmiało w Polsce tak powiedzieć i można taką postawę mieć, nie ryzykując życiem" - dodał. Prezydent mówił, że być może miał znaczenie dla manifestujących w marcu 1968 r. fakt, że było wówczas 50-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości. "Ja nie wiem, czy to miało wtedy jakieś znaczenie czy nie, czy uczestnicy o tym pamiętali czy nie, ale z naszego dzisiejszego punktu widzenia, (...) to jest symboliczne" - podkreślił. Jak wskazał, manifestujący w 1968 r. pamiętali o ofierze poprzednich pokoleń walczących o niepodległość Polski. "Ci, którzy urodzili się już po wojnie - z opowieści swoich rodziców (wiedzieli), co to znaczy żyć w niepodległym, suwerennym państwie, samostanowić o sobie, a nie, że władza (...) słucha każdego telefonu z Moskwy i wykonuje wszystkie polecenia" - mówił Duda.