Duda i Kukiz: Nie możemy dłużej czekać
Na przełom czerwca i lipca szef Solidarności Piotr Duda i lider ruchu zmieleni.pl Paweł Kukiz zapowiadają kolejne spotkania Platformy Oburzonych.
Duda jest rozczarowany, że prezydent Bronisław Komorowski nie doprowadził do spotkania z nim i Kukizem.
16 marca w historycznej sali BHP Stoczni Gdańskiej odbyło się pierwsze spotkanie Platformy Oburzonych - ludzi, którzy twierdzą, że zostali pozostawieni przez państwo sami sobie. Było ono poświęcone m.in. idei jednomandatowych okręgów wyborczych oraz skuteczniejszego wyrażania opinii przez obywateli w referendum.
Duda powiedział na poniedziałkowej konferencji prasowej, że on i Kukiz oczekiwali, że prezydent włączy się do debaty dotyczącej referendów.
"Liczyliśmy na umówienie spotkania z panem prezydentem, rozmawiałem kilkakrotnie z przedstawicielami kancelarii. Sygnały z drugiej strony były takie, że prezydent chętnie spotka się, ale tylko ze mną. Było nawet takie zaproszenie, za które bardzo podziękowałem, bo to jeszcze nie był ten moment" - powiedział Duda.
"30 kwietnia wysłaliśmy list do prezydenta, abyśmy mogli się wspólnie z Pawłem Kukizem spotkać z panem prezydentem. Do dziś nie mamy odpowiedzi, czy do takiego spotkania dojdzie, czy jest nim zainteresowany" - powiedział szef "S". Podkreślił, że w niedzielę, podczas pielgrzymki mężczyzn do Piekar Śląskich, obaj siedzieli niedaleko prezydenta i jego urzędników, ale nie było żadnego sygnału, by mogło dojść do takiego spotkania.
"Nam jest po prostu przykro, że do takiego spotkania nie doszło. Prezydent to osoba, która stoi na straży konstytucji, osoba, która może zainicjować choćby próbę zmian w ustawie o referendum, do której potrzeba zmiany konstytucji. Już wiemy, że nie możemy w tej sprawie na pana prezydenta liczyć" - mówił Duda na konferencji.
"Nie możemy dłużej czekać, będziemy organizować kolejne spotkanie Platformy Oburzonych. Będziemy też organizować branżowe Platformy Oburzonych - przedsiębiorców, samorządowców. Nie jest to projekt polityczny, nie interesuje nas miejsce na Wiejskiej" - zadeklarował szef "S".
Kukiz dopytywany, kiedy może dojść do kolejnego spotkania Platformy Oburzonych, powiedział, że może to być przełom czerwca i lipca - początek wakacji. Przypominał, że zmiany w zasadach referendów są konieczne, żeby naród mógł uczestniczyć w sprawowaniu władzy, jak gwarantuje to konstytucja.
Nawet po zebraniu ponad 500 tys. głosów w sprawie referendum o rozwiązanie parlamentu ten parlament sam musi się wypowiedzieć i je dopuścić. A jak już na takie referendum się zgodzi, to żeby było ważne, musi wziąć w nim udział ponad połowa Polaków, żeby było ważne, co jest w zasadzie warunkiem niespełnialnym - przekonywał Kukiz. "Dlaczego nie ma wymogu 50 proc. głosujących, by wybory do Sejmu, Senatu czy na prezydenta były ważne?" - pytał.
Podziękował Dudzie "za lojalność i że nie skorzystał z zaproszenia prezydenta i traktuje ruch zmielonych.pl jako partnera w walce o przywrócenie obywatelom podmiotowości". "To też dowód na to, że Solidarność wraca do korzeni, kiedy był to związek oddolny istniejący dzięki etosowi i woli ludu, a nie odgórny Krzaklewskiego i Śniadka (b. szefów Solidarności - PAP)" - mówił.
Przypomniał, że priorytetem dla zmielonych.pl jest wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych, "co rozbije partyjne klanowe układy". W tej sprawie zwrócili się też do premiera Donalda Tuska i również ani od niego, ani od jego kancelarii nie otrzymali odpowiedzi.
Podkreślił, że nie chce uczestniczyć "w aparacie władzy", ani osiągać apanaży z tej działalności publicznej. "Ja chcę śpiewać piosenki o miłości, a nie o szczawiu, i to jest cała filozofia" - powiedział. "Ale ludzi samych nie zostawimy" - dodał Kukiz.
Zaapelował do prezydenta, by w razie przyjęcia przez parlament zmian uelastyczniających czas pracy - wprowadzających maksymalnie 12-miesięczny okres rozliczeniowy czasu pracy - nie podpisywał tych zmian (obecnie jest to czteromiesięczny okres). "To byłoby pokazanie, że prezydent jest za polityką prorodzinną, jeśli ją podpisze - jest przeciw" - powiedział. "Jeśli te przepisy przejdą, nikt nie będzie zakładał rodziny, bo nie będzie w stanie jej utrzymać" - przekonywał.
W związku z ogłoszonymi przez zarząd TVP planami restrukturyzacji i przekazania części zatrudnionych do firm zewnętrznych, Duda apelował do prezesa Juliusza Brauna o wycofanie się z tych planów i wstrzymanie zmian. "Ja chcę płacić abonament na telewizję publiczną, a nie na prywatne spółki. Te plany są dla mnie niedopuszczalne" - powiedział. Zaznaczył, że we wtorek o sytuacji telewizji będą rozmawiać związki zawodowe w TVP.