Informacja o powyższej rozmowie znalazła się w materiałach, które wyciekły z CBA i zostały opisane w "Rzeczpospolitej". Minister Drzewiecki miał w niej ostrzegać żonę, iż "szykuje się jakaś afera". - W materiałach, które dostaliśmy z prokuratury i CBA, również w stenogramach znajdujących się w tajnej kancelarii, nie ma zapisu takiej rozmowy ani śladu po stosowaniu technik operacyjnych wobec Drzewieckiego - powiedział "Gazecie Wyborczej" poseł PO Sławomir Urbaniak. Zapowiedział jednocześnie, że komisja hazardowa wystąpi o sprawdzenie, czy ministrowi sportu założono podsłuch. Według ustaleń "Gazecie Wyborczej" w żadnej z instytucji zatwierdzających operacje CBA nie ma wniosku o objęcie podsłuchem Drzewieckiego ani jego żony. - Zapachniałoby to sytuacją z lat 2005-2007 (okresem rządów PiS - red.), że aż się skóra na grzbiecie jeży - komentował w TOK FM Sławomir Nowak sytuację, w której rzeczywiście okazałoby się, że ministra podsłuchiwano nielegalnie z polecenia Mariusza Kamińskiego. Poseł PO dodał też w porannej rozmowie, że cała sprawa nie jest przedmiotem badań komisji hazardowej i powinna zająć się nią sejmowa komisja ds. spraw służb specjalnych. Aczkolwiek nie wyklucza, że komisja zajmie się i tą sprawą.