Tymczasem minister administracji i cyfryzacji Andrzej Halicki jest zdania, że o ile można mieć zastrzeżenia do pracy PKW i Krajowego Biura Wyborczego, nie można podważać całego procesu wyborczego. Jak poinformował na czwartkowej konferencji prasowej poseł PiS Krzysztof Szczerski, raport pt. "Wybory samorządowe w Polsce w 2014 r. w świetle standardów Unii Europejskiej" zostanie przekazany prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu i kandydatowi PiS na ten urząd Andrzejowi Dudzie. "Nasza metodologia była bardzo prosta - zastosowaliśmy kryteria, które stosuje UE przy obserwacji wyborczej w krajach, do których udaje się z taką misją. Przyłożyliśmy te kryteria do sytuacji w Polsce, chcieliśmy zobaczyć, w jaki sposób oceniłaby te wybory misja obserwacji wyborów UE, gdyby tutaj była" - powiedział Szczerski. Według raportu PiS "wybory należy ocenić jako naruszające standardy demokratyczne". "Obecne wybory samorządowe trudno nazwać inaczej, niż godzącymi w fundamentalne standardy demokratycznego państwa prawa wedle modelu europejskiego" - wnioskują autorzy. Jak czytamy w raporcie, spośród 12 podstawowych kategorii oceny jakości wyborów pod kątem przestrzegania norm demokratycznych, wybory samorządowe, zwłaszcza te do sejmików województw "w pełni" spełniają jedno kryterium, częściowo pięć kryteriów; całkowicie nie spełniają sześciu kryteriów. "Oznacza to, że na 12 punktów możliwych do uzyskania, wybory w Polsce uzyskały 3,5 punktu. To oznacza oceną niedostateczną" - podkreślił Szczerski. Za "spełnione" autorzy raportu uznali kryteria związane z przestrzeganiem praw człowieka. Są to takie kwestie jak: powszechność, równość i tajność prawa wyborczego, brak dyskryminacji, a także zapewnienie udziału kobiet, mniejszości i osób niepełnosprawnych w wyborach. Według raportu, "częściowo spełnione" jest kryterium dotyczące kontekstu politycznego. Chodzi m.in. o równość szans obywateli w odniesieniu do uczestnictwa w sprawowaniu władzy, pluralizm polityczny i warunki działalności partii politycznych i uczciwy przebieg wyborów w przeszłości. Zdaniem PiS "niespełnione standardy" dotyczą partycypacji obywateli, realnego pluralizmu politycznego i faktycznego rozdziału władz. Standardy częściowo spełnione to - zgodnie z raportem - uczciwy przebieg wyborów w przeszłości i warunki działalności partii politycznych. W ocenie zespołu, kryterium "całkowicie niespełnione" to kryterium ram prawnych. Chodzi o jasne i precyzyjnie sformułowane prawo wyborcze, transparentny proces uchwalania prawa wyborczego", łatwy do zrozumienia system wyborczy. PiS krytykuje też proces zarządzania wyborami. Zdaniem autorów raportu, w wyborach samorządowych był on nietransparentny, nieefektywnym i nieprofesjonalny. Wytkają też brak społecznego zaufania dla działań PKW i brak należytego poinstruowania obywateli. Zespół uważa też, że doszło do rażących nieścisłości w rejestrach osób uprawnionych do głosowania, pisze o "naciskach władz lokalnych i regionalnych na kandydatów opozycji sugerujące wycofanie się z list". Wśród "niespełnionych standardów" UE PiS wymienia również: otwartą i uczciwą konkurencję między partiami oraz kandydatami, "nieobecność mowy nienawiści i agresywnej retoryki politycznej", ochronę wolności dziennikarzy, realną wolność słowa, pluralizm i niezależność mediów, przejrzyste i bezstronne rozpatrywanie protestów wyborczych w odpowiednich ramach czasowych. Inne naruszenia norm wyborczych przyjętych w UE, to zdaniem autorów raportu m.in.: złe wyszkolenie składów komisji wyborczych, naruszenia zakazu zakłócania prac komisji, skomplikowane karty wyborcze, brak gwarancji tajności głosowania, liczenie głosów bez obecności mężów zaufania. Ponadto są to, według PiS, niepoprawne sporządzanie protokołów, niemożliwość zarządzenia ponownego liczenia głosów przy dużym odsetku głosów nieważnych, a także brak zabezpieczenia materiałów po zliczeniu głosów. PiS za złamanie standardów uważa też sposób podawania wyników, który powinien następować tak szybko, jak to tylko możliwe. Raport PiS zawiera też kilkanaście propozycji zmian legislacyjnych, w tym przywrócenia obowiązku dokumentowania przyczyn nieważności głosów zniesionego przez kodeks wyborczy, wprowadzenie instytucji rejestrowania czynności podejmowanych przez komisje za pomocą urządzeń rejestrujących obraz i dźwięk, zapewnienie wykorzystywania przejrzystej urny we wszystkich wyborach. W dokumencie są także postulaty uściślenia procedur związanych z publikacją protokołów Komisji Obwodowej oraz dostępem do jego kopii, zmian w składzie PKW polegających na uzupełnieniu jej składu o 6 osób wskazanych przez kluby parlamentarne oraz wprowadzenie ich kadencyjności, która będzie trwać odpowiednio do kadencji Sejmu i kończyć się 150 dni po dniu wyborów do Sejmu i Senatu, zmian dotyczących składów okręgowych, rejonowych, terytorialnych i obwodowych komisji wyborczych poprzez wprowadzenie na wszystkich szczeblach "czynnika społecznego", czyli osób zgłaszanych przez pełnomocników komitetów wyborczych. PiS chce ponadto przedłużenia terminów na składanie i rozpatrywanie protestów wyborczych do odpowiednio 30 i 120 dni od dnia wyborów, wprowadzenia wymogu zabezpieczenia wszystkich oddanych głosów ważnych i nieważnych oraz przechowywania ich przynajmniej na okres kadencji, a także wprowadzenia odrębnych urn na karty wyborcze do poszczególnych organów samorządu terytorialnego. Inne proponowane zmiany to wprowadzenie obowiązku pracy wszystkich komisji wyborczych w pełnych składach przez cały czas głosowania i liczenia głosów oraz prawnych gwarancji ochrony dla mężów zaufania. Minister administracji i cyfryzacji Andrzej Halicki przyznał w rozmowie z PAP, że krytycznie ocenia pracę PKW, Krajowego Biura Wyborczego i jego szefa Kazimierza Czaplickiego podczas wyborów samorządowych 16 listopada. "Nie mam co do tego wątpliwości, że niefrasobliwość, zła organizacja i chaos informacyjny, który nastąpił, kładzie się cieniem na wizerunku całej Komisji i w pewnym sensie budzi u wyborców taki dyskomfort, który jest zrozumiały. Nie oznacza to natomiast, że można podważać cały proces wyborczy, rzetelną pracę komisji i na końcu ogromne zaangażowanie tych tysięcy osób - mówię już o pracownikach, którzy zliczali protokoły po to, żeby było rzetelnie podane opinii publicznej" - powiedział Halicki. Jak podkreślił, można to było zrobić sprawniej i szybciej, nawet metodą tradycyjną. Halicki zwrócił przy tym uwagę, że to sądy oceniają w Polsce prawidłowość przeprowadzenia wyborów. "Ta procedura musi się zakończyć, musimy poznać jej efekt, a nie orzekać już dziś bez tej procedury, a nawet bez momentu jej rozpoczęcia. Jak się okazuje, protestów wyborczych wcale nie jest tak wiele i nie są to liczby inne niż w poprzednich latach" - podkreśla szef MAC. Odnosząc się do raportu PiS, Halicki ocenił, że "nawet wyborcy PiS czują, że ta kampania insynuacji jest kampanią obłudy". "Kandydaci PiS czują się nieswojo, bo jak mają się czuć, skoro te niby powszechne fałszerstwa dotyczą także ich wyniku, ich aktywności wyborczej? Nade wszystko (politycy PiS) obrażają przecież i mają w nosie swoich reprezentantów pracujących w komisjach wyborczych, mężów zaufania" - powiedział minister. "Tak bardzo się cieszyli w zeszłą niedzielę, tak było widać, że chcą się cieszyć, a prezes Kaczyński odmawia im tej radości" - dodał.