Śledztwo w tej sprawie prowadzi już warszawska prokuratura, wcześniej nieprawidłowosci potwierdziła Najwyższa Izba Kontroli. O tej remontowej aferze informowaliśmy parę miesięcy temu, ale prokuratura wciąż nie ustaliła, dlaczego tak drastycznie wzrosły koszty. Dyrektorzy, z którymi rozmawiała reporterka RMF zarzekają się, że nie ma tam luksusów, a jedynie standard "unijny". - Odpowiednia powierzchnia, odpowiednie wyposażenie, zabezpieczenie - twierdzi Stanisław Dymura. Ze te "standardy" agencja zapłaciła 800 za metr kwadratowy wyremontowanej powierzchni. A tymczasem - jak sprawdzili reporterzy RMF - w centrum Warszawy można wyremontować lokal za 300 złotych. Dyrekcja nie widzi jednak w tych kosztach nic niestosownego; przyznaje jedynie, że błędem było wynajmowanie tak dużych (średnio 250-metrowych) biur, w których pracuje po kilkanaście osób. Dodatkowo, wszystkie remonty zlecano bez przetargu, bo wykonać je miały przywięzienne zakłady pracy, których nie obowiązuje ustawa o zamówieniach publicznych. A liczył się - jak twierdzą w ARiMR - czas. Remontu nie zrobili jednak więźniowie, bo dyrekcje owych zakładów pozlecali roboty komercyjnym firmom, a te zawyżały koszty. Rekordowo drogie jest biuro w Miechowie. Za remont 500 metrów zapłacono tam aż milion złotych.