Droga do legalnej aborcji w Polsce nie istnieje. "Tam ginie pani w tłumie"
Odsyłanie do kolejnych szpitali, podważanie dokumentacji medycznej, odmowa pomocy. Tak według reportażu Polsat News "Podziemie Europy. Ponad prawem" wygląda dziś w Polsce droga do legalnego przerwania ciąży. Dlaczego kobiety wciąż muszą walczyć o to, co im się należy? - Najbardziej przerażające jest to, że aborcja ze wskazań medycznych się nie odbywa, choć jest zgodna z prawem i powinna być wykonana każdej kobiecie, której się po prostu należy - mówi Interii prof. Maciej Socha, kierownik Oddziału Położniczo-Ginekologicznego Szpitala św. Wojciecha w Gdańsku.

Z czym mierzą się kobiety, których ciąża zgodnie z prawem może zostać zakończona? Dlaczego muszą pukać do kolejnych drzwi gabinetów ginekologicznych i jak często słyszą: "nie możemy pani pomóc"?
Nowe wytyczne kontra lekarze
W sierpniu 2024 roku resort zdrowia wydał wytyczne w sprawie obowiązujących przepisów prawnych dotyczących dostępu do procedury przerwania ciąży.
"Ustawa o planowaniu rodziny nie określa zamkniętego katalogu wskazań do przerwania ciąży w przypadku, gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej. Przepisy ustawy o planowaniu rodziny, posługując się ogólną kategorią zdrowia, w żaden sposób nie determinują, jakiego obszaru zdrowia ma dotyczyć to zagrożenie zdrowia. Może ono zatem dotyczyć każdego obszaru zdrowia, zarówno fizycznego jak i psychicznego" - czytamy w wytycznych.
- Wytyczne są wskazówką, jak należy rozumieć obowiązujące przepisy. Nie zauważyłyśmy wymiernego wpływu tych wytycznych na liczbę wykonywanych w szpitalach aborcji w Polsce i nadal widzimy, że głównymi blokerami dostępu do aborcji pozostają lekarze - mówi dziennikarzom Polsat News Joanna Gzyra-Iskander z Kolektywu Legalna Aborcja.
W reportażu "Podziemie Europy. Ponad prawem" dziennikarka wciela się w rolę kobiety, która reprezentuje siostrę. W jej przypadku psychiatra miał stwierdzić, że ciąża zagraża zdrowiu i życiu kobiety. Dokumentacja medyczna, na którą się powołuje, według wytycznych ministerstwa zdrowia pozwala na przerwanie ciąży. W niemal każdym przypadku dla lekarzy jest ona niewystarczająca.
- Ustawa z 1993 roku mówi jasno o jednym z kryteriów, jakie dopuszcza przerwanie ciąży. Jest to zagrożenie zdrowia lub życia pacjentki. Jeżeli pacjentka zgłasza się z takim zaświadczeniem od lekarza specjalisty psychiatrii, to ginekolog-położnik nie ma o czym dyskutować. Jeżeli psychiatra zaświadcza, że dalsza kontynuacja ciąży stanowi zagrożenie dla zdrowia lub życia pacjentki, to taka ciąża, zgodnie z polskim prawem, zgodnie z Ustawą, powinna być po prostu przerwana - mówi w rozmowie z Interią prof. Maciej Socha, kierownik Oddziału Położniczo-Ginekologicznego Szpitala św. Wojciecha w Gdańsku.
Tam pacjentka ginie w tłumie
Tymczasem lekarze cytowani w reportażu zalecają, by "jeszcze raz sprawdzić to zaświadczenie". Mówią: "nie ma takiej możliwości, by zły stan psychiczny miał wpływ na przerwanie ciąży", "sam psychiatra nie decyduje o przerwaniu ciąży". Jeden z ginekologów proponuje, by zabieg wykonać w większym mieście, bo tam pacjentka "ginie w tłumie".
Pytamy prof. Sochę, czy stwierdzenie, że to ginekolog ocenia stan zdrowia kobiety, również psychiczny, jest prawdą? - Jeżeli jakikolwiek lekarz posiada uprawdopodobnione dane o tym, że zaświadczenie specjalistyczne, które przedstawia pacjentka, zawiera rozpoznanie stojące w sprzeczności z realiami medycznymi, to oczywiście może zasięgnąć opinii innego specjalisty - przyznaje nasz rozmówca.
Bardzo często trafiają pacjentki z odległych miejsc w Polsce, przysłane za pośrednictwem różnych organizacji pomocowych dla kobiet i słyszymy te wszystkie historie, z którymi się zmagają
Jednocześnie dodaje, że w jego ocenie jest to, co do zasad postępowania, absolutnie zbędne, w sytuacji ustrukturyzowanych zaświadczeń od specjalistów psychiatrii.
- Jeśli lekarz specjalista przedstawia stan faktyczny, z którego wynika, że np. informacja o śmiertelnej wadzie płodu pogorszyła zdrowie psychiczne ciężarnej, chce ona przerwania ciąży, a w opinii psychiatry dalsze trwanie ciąży zagraża zdrowiu i często życiu pacjentki, to o czym rozmowa? Jako specjalista położnictwa i ginekologii mam to podważać? Ciężko mi dyskutować z kardiologiem na temat wady serca u pacjentki i tego, czy dalsza kontynuacja ciąży stanowi zagrożenie dla jej zdrowia lub życia. Podobnie z neurochirurgiem o guzie mózgu u ciężarnej i ryzyku związanym z kontynuacją ciąży. Tak samo nie polemizuję ze specjalistą psychiatrii czyli ekspertem w zakresie oceny stan psychicznego - podkreśla prof. Maciej Socha.
W reportażu pojawiają się argumenty, że placówka do której zgłosiła się kobieta, nie ma podpisanej umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia na przeprowadzanie aborcji. Padają też stwierdzenia, że wykonanie zabiegu musi zostać uzgodnione z konsultantem wojewódzkim.
Prof. Socha podkreśla, że przerwanie ciąży może odbyć się nie tylko w szpitalu z oddziałem, który ma trzeci stopień referencyjności, ale może się odbyć się również w szpitalu powiatowym. Nie trzeba do tego żadnej zgody konsultanta wojewódzkiego w dziedzinie położnictwa i ginekologii ani perinatologii czy psychiatrii.
- I podobnie ja, nigdy nie dostałem takiego pytania czy prośby, jako konsultant wojewódzki, bo to nie jest kompletnie moja kompetencja - podkreśla rozmówca Interii.
Prof. Socha: Kobiety są w fatalnym miejscu
Ginekolodzy umywają ręce, odsyłają kobiety do innych szpitali, większych miast. Tymczasem zgodnie z prawem powinni udzielić im pomocy w sytuacji, gdy ich zdrowie lub życie jest zagrożone.
- Bardzo często trafiają do nas pacjentki z odległych miejsc w Polsce, przysłane za pośrednictwem różnych organizacji pomocowych dla kobiet i słyszymy te wszystkie historie, z którymi się zmagają - przyznaje prof. Socha.
Jakie to najczęściej sytuacje? - Jeżeli kobiety żyją w mieście, gdzie władze są przeciwne aborcji, organem założycielskim podmiotu leczniczego jest np. organizacja kościelna czy np. samorząd województwa rządzony przez polityka prawicowego, to oni będą kreowali politykę opartą nie na medycynie, tylko światopoglądzie, najczęściej religijnym. I nawet jeśli wszyscy będą wiedzieli, co powinni zrobić, to tego nie zrobią i realnie nie udzielają pomocy pacjentce. To jest zwyczajnie karygodne, niezgodne z polskim prawem i pokazuje w jak fatalnym miejscu w Polsce są kobiety i jak ciężko może im być. Im bardziej na południe, im bardziej na wschód, to tym pewnie będzie trudniej z takim podejściem walczyć - zauważa ginekolog.
Jeden z lekarzy w reportażu mówi: "kobieta powinna decydować o tym co robi, ale to ja mam takie zdanie, a wokół mnie jest środowisko wyborców takiej opcji politycznej, że oni nas zagryzą, dlatego wolałabym to zrobić bardziej incognito".
- Ogarnia mnie obezwładniający smutek, kiedy słyszę, że lekarz mówi o czymś takim, bo to znaczy, że jest jakaś swoista zmowa negacji i blokowania procedur, które się pacjentce należą - komentuje prof. Socha.
To jest zwyczajnie karygodne, niezgodne z polskim prawem i pokazuje w jak fatalnym miejscu w Polsce są kobiety i jak ciężko może im być
Sam słyszał od wielu lekarzy, "panie profesorze, panu to jest tak łatwo sobie dyskutować, bo pan to jest z Gdańska". - I kiedyś stawałem w obronie nas lekarzy mówiąc o tym, że rzeczywiście ten efekt mrożący powoduje, że jeżeli ktoś się znajdzie w systemie, w którym cała infrastruktura szpitala i lokalne środowisko polityczne są nastawiona na nieprzerywanie ciąży, to takiemu lekarzowi jest trudno, bo może go spotkać ostracyzm. Dziś nie mam już siły nawet nas bronić - przyznaje.
Dodaje: - Nie chcę po raz kolejny mówić o tym, że rozumiem tych lekarzy, którzy są w tej trudnej sytuacji, bo wszyscy powinniśmy walczyć o zmianę systemu. Rozumiem ich, ale nie akceptuję już bierności.
"To wyjątkowa sytuacja"
Prof. Maciej Socha wspomina też sytuacje ze swojej praktyki lekarskiej. Jak sam mówi, nie są to jednostkowe przypadki. - Nasza polska dychotomia powoduje, że nawet ci wielcy religijni przeciwnicy aborcji czy politycy PiS, kiedy dotyczy to ich córki,to przychodzą do gabinetu i mówią, że "to wyjątkowa sytuacja", bo dotyczy kogoś im bliskiego - opowiada.
Tymczasem rzesza kobiet w Polsce nie ma dostępu do zgodnej z prawem procedury, jakim jest legalne przerwanie ciąży ze wskazań medycznych.
Głośna dyskusja dotycząca aborcji w Polsce wybuchła za sprawą orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 roku. Na ulice wyszły wtedy setki tysięcy kobiet, by walczyć o prawo do legalnej aborcji. W związku ze zmianami w prawie kobiety, które nie mają możliwości zakończenia ciąży w Polsce, sięgają po inne sposoby.
Prof. Maciej Socha przyznaje, że wprowadzanie nawet najbardziej restrykcyjnego prawa antyaborcyjnego nie przyczynia się do zmniejszenia ilości aborcji, tylko wykonywania ich w warunkach, które nie zapewniają kobietom bezpieczeństwa.
Część kobiet jest zmuszona wyjechać za granicę, jednak w mniejszych społecznościach taki wyjazd kobiety, która nie ma dostępu do budżetu rodzinnego, jest nierealny. - Jak ona miałaby powiedzieć, że jutro jedzie pociągiem do miasta albo za granicę? Ginekolog zauważa, że takie kobiety są wykluczone ekonomicznie i spętane społecznie.
- W Polsce chcemy wyjaśniać wszystko zerojedynkowo, a sama aborcja nie jest zerojedynkowa, bo każdy przypadek różni się od siebie. Natomiast kiedy mówimy o funkcjonujących zasadach, to nie ma miejsca na interpretację zakresu wolności. Bo albo coś jest zgodne z prawem albo nie - mówi prof. Socha.
Przyznaje, że najbardziej przerażające jest to, że aborcja ze wskazań medycznych się nie odbywa, choć jest zgodna z prawem i powinna być wykonana każdej kobiecie, której się po prostu należy.
Paulina Sowa (paulina.sowa@firma.interia.pl)