- Jednym z pierwszych zdań jakie wypowiedziałem na tym procesie było, że nie zgadzam się z interpretacją większości faktów dokonaną przez CBA. Nagranie, które ma dowodzić, że biorę narkotyki, to przykład manipulacji - powiedział przed sądem dr G. - Na filmie widać jak tamuję krwawienie z nosa, a nie coś wdycham - podkreślał. Lekarz zapewniał, że nie brał narkotyków. - Nigdy nie miałem do czynienia z narkotykami; nie potrzebowałem środków pobudzających ani polepszających kondycję - mówił. Podkreślił, że w trakcie przeszukania jego domu, gabinetu i samochodu nie znaleziono śladów narkotyków. Także badania, które przeszedł, nie wykazały obecności środków odurzających w organizmie. Jak mówił, na nagraniu "nie widać u niego żadnego otępienia ani pobudzenia". - Nie ma mowy, żebym na filmie coś wdychał. Ale jeśli zażywałbym narkotyki, to służby powinny wkroczyć, przecież zaraz operowałem, narażałbym życie pacjentów - powiedział. Sąd zapoznał się w piątek także z innymi nagraniami. Na jednym zarejestrowano rozmowę telefoniczną G., dotyczącą ewentualnej operacji więźnia. - Zapewniałem, że to pacjent jak każdy inny, że zoperuję go, jeśli będzie taka potrzeba - opowiadał dr G. Podkreślał, że prosił o przysłanie pacjenta na konsultacje. - Wiedziałem, że jak napiszę, że jest chory, to go zawieszą i zwolnią; nie chciałem sporządzać opinii, bo go nie widziałem - mówił. G. powiedział także, że w aktach sprawy są zeznania Żemka (Grzegorza, skazanego w aferze FOZZ. - Twierdzi, że można było u mnie załatwić zaświadczenie o stanie zdrowia; to nieprawda - oświadczył G. Sąd, na wniosek G., zapoznał się w piątek także z materiałem filmowym jednej ze stacji telewizyjnych, który w bardzo pozytywnym świetle opowiadał o pracy kardiochirurgów. - Tezy wypływające z filmu mają związek z procesem, tłumaczą wiele spraw - ocenił G. Przytoczył w tym kontekście kilka pojawiających się w filmie wypowiedzi lekarzy - m.in. "na dyżurze się nie śpi", "nie każdy może być kardiochirurgiem, bo nie każdy wytrzyma psychiczne obciążenie", "praca kardiochirurga nigdy się nie kończy, on i rodzina muszą być na to gotowi" czy "każda śmierć zapada w pamięć". Sąd zdecydował w piątek o uchyleniu wobec G. środka zapobiegawczego w postaci poręczenia majątkowego w wysokości 100 tys. zł. Uznał bowiem, że nie jest to już niezbędne dla prawidłowego toku postępowania. Wcześniej - jeszcze w grudniu - sąd obniżył z 350 tys. do 100 tys. zł wysokość poręczenia i nakazał zwrot 250 tys. zł. Jak podał w piątek G., do dziś kwota ta nie została mu zwrócona. Kaucję sąd wyznaczył w maju 2007 r., gdy zapadła decyzja o uchyleniu dr. G. aresztu, w którym przebywał od lutego 2007 r. Zatrzymało go wtedy CBA - pod zarzutem korupcji i zabójstwa pacjenta. To wtedy padły słowa ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, na wspólnej konferencji z szefem CBA Mariuszem Kamińskim: "już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie". Postępowanie w części dotyczącej zarzutu zabójstwa jest prawomocnie zakończone stwierdzeniem, że dr G. nie zabijał, a starał się ratować swych pacjentów - także tych, którzy zmarli. Lekarz wygrał też prawomocnie cywilny proces z Ziobrą o jego słowa - były minister ma go przeprosić. 48-letni dr G., który obecnie pracuje w prywatnej klinice, jest oskarżony o 41 przestępstw korupcyjnych, naruszenie praw pracowniczych personelu warszawskiego szpitala MSWiA i zmuszanie pracownicy szpitala do "innej czynności seksualnej". Grozi mu do 10 lat więzienia.