Jak podkreślił, w tej chwili awantura co prawda służy bardziej opozycji i szkodzi rządowi, ale jednocześnie szkodzi krajowi. "Może się skończyć tak jak I wojna światowa, że też toczyła się na przetrzymanie, jedna strona wygrała, ale była tak wykrwawiona, że nic jej to nie dało. Przejęła kontrolę nad zrujnowanym kontynentem" - zaznaczył Flis.W sobotę rzecznik rządu Rafał Bochenek oświadczył, że rząd wysłał opinię Komisji Weneckiej nt. polskiego konfliktu o Trybunał Konstytucyjny do Sejmu, by parlamentarzyści spróbowali wspólnie go rozwiązać. Dr Jarosław Flis pytany przez PAP o szanse na kompromis w parlamencie, przyznał, że szansa taka jest zawsze, ale dziś wydaje się ona odległa. "Obie strony stosują najcięższą amunicję i gdyby to traktować poważnie, żadna strona nie ma pola manewru. Bo przecież nie można zrezygnować z obrony konstytucji i podstaw prawa" - komentował. Zwrócił uwagę, że PiS było wcześniej przekonane, iż "będzie górą" i nie musi się układać w tej sprawie, a "dziura w konstytucji", która umożliwiła uchwalenie grudniowej ustawy o TK wystarczy do przejęcia kontroli nad Trybunałem. "Dziś jednak widać, że tak łatwo nie będzie, że to oznacza wiele miesięcy nieustających napięć i awantur" - mówił. Jego zdaniem w sobotniej decyzji rządu widać "grę na czas", choć dziś to PiS jest bardziej "pod ścianą". Jak argumentował, niemal cała opinia międzynarodowa, włącznie z USA, nie popiera stanowiska tej partii. "Victor Orban zrobiłby w tej sytuacji konferencję z Władimirem Putinem, ale trudno oczekiwać, że Jarosław Kaczyński to zrobi" - mówił. Z kolei, jak wskazał, opozycja nie odpuszcza i wygląda na to, że nie widzi powodu, żeby odpuścić, bo jest przekonana, że odniesie zwycięstwo. I teraz ona oczekuje, że kompromis będzie polegał na bezwarunkowej kapitulacji drugiej strony - uważa. Tym niemniej Flis wyraził zdziwienie, że rząd nie publikuje orzeczenia TK z 9 marca. "W sprawie publikacji konstytucja jest jednoznaczna, rząd tu nie ma pola manewru" - ocenił. "Nigdzie nie jest napisane, że to rząd rozsądza, co jest werdyktem Trybunału, a co nie jest. Albo uznaje się jakieś gremium za Trybunał, albo, jeżeli uznaje się kogoś za uzurpatora, wysyła się do niego policję i zamyka w więzieniu. Nie ma stanów pośrednich" - dodał. Jego zdaniem kompromis miałby większe szanse, gdyby pojawiły się zewnętrzne siły, niezbyt zaangażowane w obecny spór i uznawane przez obie strony. Np. porozumienie mogłaby polegać na wyborze nowych sędziów TK, ale nie takich, o których z góry będzie wiadomo, co zrobią przy ocenianiu konstytucyjności ustaw przyjmowanych przez PiS.