Imprezę zorganizowano 25 lipca w Muzeum Gazownictwa w Warszawie jako prywatny piknik integracyjny. Jednym z gości był chiński przedsiębiorca Han Baohua - dyr. gen. spółki zarządzającej Chińskim Centrum Handlowym w Wółce Kosowskiej pod Warszawą - informuje "Polityka". W centrum w Wólce Kosowskiej doszło niedawno do buntu wietnamskich, chińskich, tureckich i polskich dzierżawców handlowych boksów, którzy skarżyli się na wysokie czynsze dzierżawne oraz straszenie ich interwencją policji. Obecność pana Baohua na policyjnej imprezie sugerowała, że ma świetne stosunki z najwyższymi oficerami polskiej policji. Miesiąc po imprezie w Muzeum Gazownictwa w Wólce Kosowskiej spaliła się hala należąca do konkurencyjnej wobec Chińczyków spółki. Prokuratura wszczęła śledztwo, rozważając możliwość podpalenia. Kto i w jakim celu zaprosił Baohua na prywatny bankiet policjantów? Wiceszef MSWiA Adam Rapacki oświadczył, że ktoś dokonał prowokacji, której celem mogło być skompromitowanie policyjnych generałów. - Polecą głowy - obiecał. Komenda Stołeczna znalazła wytłumaczenie, wg którego Hana Baohua zaprosił związek zawodowy policjantów przy Komendzie Stołecznej. Baohua ma być jego aktywistą , który udziela się w komisji turystyczno-krajoznawczej. Jak jednak wytłumaczyć związkową przynależność biznesmena, jeśli nie jest on policjantem? - pytają reporterzy Polityki. Policja próbuje bagatelizować znaczenie incydentu, odpowiedzialność przerzucając na związki zawodowe. Tymczasem mnożą się pytania dotyczące zdarzenia: jeżeli impreza była prywatna i składkowa, to dlaczego ochraniali ją policjanci na służbie, kto im zapłacił? Dlaczego policyjni goście korzystali ze służbowych pojazdów z kierowcami? Kto zapłacił za wynajem obiektu i wystawny catering?