Technik przyznał, że siedząc w kabinie jaka, już na lotnisku, słyszał rozmowę wieży z załogą Tu-154. - Ja słyszałem "50". Tak mówiłem kolegom tuż po katastrofie i nadal tak twierdzę. Pamiętam też, że Ił również dostał od kontrolera komendę "50 metrów i być gotowym do odejścia". Podczas pierwszego i drugiego podejścia - powiedział Muś. Minimalna wysokość do podjęcia decyzji o lądowaniu wynosiła w Smoleńsku 100 m. Według stenogramów z czarnych skrzynek, kontroler wydaje po raz pierwszy komendę "101 horyzont" dokładnie w tej samej sekundzie, w której nawigator podaje wysokość 50 metrów. - I ja właśnie słyszałem jak mówił wcześniej, że najniżej mogą zejść na 50 metrów i być gotowi odlecieć, jeśli nie zobaczą pasa. Nie na 100. Teraz: czy nasze słowa są bardziej wiarygodne, czy stenogram? - pyta Muś. W sobotę "Rzeczpospolita" pisała, że o takim zezwoleniu od wieży dla Tu-154 powiedział w zeznaniu dowódca jaka-40 Artur Wosztyl, który też słyszał rozmowę. Dlaczego wieża pozwoliła zejść do 50 m? Nie wiadomo. Śladu tego nie ma w stenogramach z rozmów w kokpicie Tu-154.