Pytany, czy odejście Kani z tygodnika ma związek z jej wcześniejszym zawieszeniem, Janecki odpowiedział, że "ma jakiś związek". - Doszliśmy wspólnie do wniosku, że trudno będzie jej pracować w tej samej działce, którą się do tej pory zajmowała - dodał. W lutym br. znany lobbysta (który 31 stycznia opuścił areszt) powiedział w telewizji TVN, że Kania pożyczyła kilkaset tysięcy złotych od jego rodziny, obiecując kontakty z politykami Prawa i Sprawiedliwości. Po przegranych przez PiS wyborach zwróciła pieniądze - mówił Dochnal. Zawiadomił też prokuraturę o przestępstwie płatnej protekcji, którego, według niego, miała dopuścić się dziennikarka. Po informacjach o pożyczce redaktor naczelny "Wprost" zawiesił Kanię w obowiązkach. - Działalność red. Kani w działce śledczej była mocno utrudniona w tej sytuacji i ciężko było wyegzekwować jakąś pracę, a żadna firma nie jest firmą charytatywną, tylko płaci za pracę - wyjaśnił Janecki. Dorota Kania potwierdziła informację, iż od końca kwietnia przestaje być dziennikarką "Wprost". Dodała, że została zapewniona, iż rozwiązanie umowy wynika z planów redakcji i "nie ma związku ze sprawą pożyczki".