zastrzegł, że będą to osoby mające najdłuższy staż pracy w Sejmie. Dorn porównał ten rodzaj zastosowanej przez siebie selekcji dziennikarzy, do zasad obowiązujących w korpusie dyplomatycznym. Jak powiedział, w krajach gdzie nie ma nuncjusza apostolskiego, który z mocy obyczaju jest dziekanem korpusu, staje się nim dyplomata mający najdłuższy staż. Marszałek zastrzegł, że na drugie spotkanie osobiście wybierze sobie rozmówców spośród "dziennikarzy z różnych pionów". - W mojej opinii mam do tego prawo - podkreślił. Dorn poinformował, że na wtorkowym posiedzeniu Prezydium Sejmu wicemarszałkowie Sejmu Bronisław Komorowski (PO) i Wojciech Olejniczak (SLD) przedstawili propozycje "bardzo interesujące i usprawniające" pracę dziennikarzy w Sejmie. Marszałek nie chciał podać szczegółów, ale zaznaczył, że podchodzi do nich "bardzo życzliwie" i jeśli pozwolą na to względy techniczne, to staną się one ułatwieniem dla dziennikarzy. Komorowski skrytykował pomysł podziału Sejmu na strefy limitowanego dostępu. - Nie wiem nawet według jakiego kryterium miałby przebiegać taki podział. W końcu okaże się, że największa liczba dziennikarzy została zaklasyfikowana jako plebs z dostępem jedynie do trawnika - ironizował nawiązując do wypowiedzi Dorna dla "Wprost", w którym ten tłumaczył, że chodzi o podział jak w Rzymie, na patrycjuszy, ekwitów i plebejuszy. Komorowski proponuje, aby w jednej z sal sejmowych - lub koło stolika dziennikarskiego, gdzie tradycyjnie odbywa się część konferencji prasowych, zamontować pulpit z możliwością stałego podłączenia mikrofonów i kabli. - Stwórzmy cywilizowane warunki pracy dziennikarzy. Dzisiaj jest to kompletny chaos, kłąb kabli i mikrofony podtykane pod nos - powiedział. Również Olejniczak zaproponował, aby jedna z dużych sal sejmowych przy głównym holu była przeznaczona wyłącznie do pracy dziennikarzy. Miałyby być w niej zainstalowane mównica i "rolety" z logo poszczególnych klubów sejmowych oraz stałe nagłośnienie, z możliwością nagrywania dobrego technicznie dźwięku.