Jak powiedział dzisiaj rano Macierewicz, chodzi o to, że "szef biura prasowego kancelarii Sejmu Jarosław Szczepański był osobą nieuprawnioną do brania udziału w tajnym posiedzeniu, ponieważ nie jest posłem oraz nie ma dostępu do informacji tajnych". - Taką klauzulą były objęte obrady Sejmu - przypomniał. - To jest czyn, który jest kwalifikowany jako złamanie tajemnicy państwowej, udostępnienie osobie niepowołanej tajemnicy państwowej. To czyn wskazany jako przestępstwo w ustawie o informacji niejawnej i w Kodeksie karnym - wyjaśnił Macierewicz. Według niego niedopuszczalnym działaniem marszałka Komorowskiego było także to, że nie powiadomił o fakcie prokuratury, a jedynie ukarał Szczepańskiego i szefa straży marszałkowskiej wewnętrzną karą dyscyplinarną. Macierewicz dodał, że zawiadomienie do prokuratury dotyczy także samego Szczepańskiego, który "nie mając do tego uprawnień, świadomie wszedł na utajnione obrady". Informację o złożeniu przez Macierewicza doniesienia do prokuratury podało wcześniej Radio ZET. Jak podkreślił poseł PiS, należy pamiętać o dodatkowych okolicznościach, "o tym, że z tych obrad Sejmu nastąpił wyciek informacji do mediów i nie ma jasności, kto go dokonał". - Nie twierdzę, że to Szczepański tego dokonał, ale to on był jedyną nieuprawnioną osobą, która weszła na salę obrad - dodał. - Należy pamiętać, że Szczepański był tajnym współpracownikiem WSI i to zajmującym się dziennikarzami - podkreślił Macierewicz. W raporcie - sygnowanym przez Macierewicza jako szefa komisji weryfikacyjnej WSI - napisano, że w latach 2000-2002, jako wiceszef Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, Szczepański informował WSI o planach zmian personalnych w zagranicznych placówkach TVP, a po odejściu z TVP był gotów do infiltracji m.in. "Rzeczpospolitej" lub "Wprost", bądź też "innej związanej z jego profesją instytucji". Szczepański (działacz opozycji w PRL) zaprzeczył temu i wytoczył proces MON za słowa z raportu na jego temat. Na początku lutego odbyło się utajnione posiedzenie Sejmu, podczas którego minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski przedstawił posłom informację o skali podsłuchów i prowokacji. Następnego dnia "Rzeczpospolita" ujawniła zapis z informacji. Sprawą przecieku zajęła się prokuratura. Podczas obrad szef biura prasowego kancelarii Sejmu Jarosław Szczepański wszedł na chwilę do sali obrad, aby przekazać marszałkowi informację o planowanej konferencji prasowej PiS. Jak tłumaczył Komorowski, Szczepańskiego wpuścił szef straży marszałkowskiej. Zarówno Szczepański, jak i szef straży, zostali ukarani naganą. Według Komorowskiego, cała sprawa "nijak się ma do problemu wycieku informacji niejawnych z Sejmu".