Donald Tusk wraz z żoną Małgorzatą i córką Katarzyną oddali w niedzielę rano głosy w komisji wyborczej działającej w jednej ze szkół w Sopocie, w którym to mieście mieszkają. Pytany przez dziennikarzy czy przyjechał do Polski specjalnie na wybory, Tusk powiedział, że dla niego "wybory zawsze są obowiązkiem, ale też przyjemnością". "Bo dla mnie to nie jest slogan, że to jest święto demokracji. Ja zawsze czuję taką autentyczną radość. Może dlatego, że pierwszą połowę mojego życia przeżyłem pod komunizmem, kiedy nie było możliwości wolnego wybierania" - powiedział. "Dla mnie jest też bardzo ważne, że demokracja w Polsce, niezależnie od napięć politycznych, jest bardzo trwała i stabilna. Jestem o tym przekonany" - podkreślił Tusk. Dodał, że jest to jego "marzenie i to nie tylko Polski dotyczy, żeby wszyscy szanowali istotę demokracji". "To znaczy w sumie raz wygrywa ten, raz tamten, ale ważne żeby zwycięzca nie starał się zniszczyć oponenta, tylko żeby uznał, że po wygranej i tak trzeba obok siebie czy razem ze sobą żyć i mam nadzieję, że wszyscy to zrozumieją" - dodał. Poproszony o komentarz do wygłaszanych przez wielu polityków opinii, że niedzielne wybory są najważniejsze od 30 lat, Tusk powiedział, że dla niego "każde wybory są ważne, z różnych powodów". "Do końca życia będę pamiętał te pierwsze wybory w 1989 roku, z oczywistych względów. Pamiętam bardzo dobrze pierwsze wybory, kiedy miałem jeszcze 18 lat i na które nie poszedłem w ramach protestu, jeszcze w czasach PRL-u" - powiedział. Pytany o jakiej frekwencji marzy, odpowiedział, że "bardzo by chciał, żeby było ponad 50 procent". "Ale nie jest to wcale jakaś najwyższa z możliwych ambicji. Myślę, że 60 procent będzie trudno osiągnąć, ale jeśli będzie wyraźnie ponad 50 procent, to już nie będzie źle" - zaznaczył. "Nie gniewajcie się, będę mecz oglądał. Polska gra" Na pytanie o to, czy w niedzielę będzie na jakimś wieczorze wyborczym, Tusk odpowiedział: "Nie gniewajcie się, będę mecz oglądał. Polska gra". Zapytany zaś o to, czy na pierwsze sondażowe wyniki wyborów będzie czekał ze stoicyzmem czy z napięciem, Tusk powiedział, że sądzi, iż "jakichś wielkich zaskoczeń będzie". "Mniej więcej orientujemy się, bo tych sondaży było tak dużo, że chyba nie może być mowy o jakimś zasadniczym błędzie, więc wyniki wydają się łatwe do przewidzenia, chociaż wiadomo, że bardzo dużo zależy od detali" - podkreślił. "Wydaje mi się, że po pierwszy sondażowych wynikach, będzie bardzo trudno powiedzieć, jak będzie wyglądała konstelacja władzy po wyborach z taką stuprocentową pewnością, ale te zasadnicze proporcje chyba są już dość znane" - dodał. Pytany z kolei o to, czy wyniki do Senatu będą mocno różne od tych do Sejmu, Tusk powiedział, że "wie, iż tego typu strategię przyjęto przed wyborami, ale doświadczenie uczy, że - od samego początku polskiej demokracji po roku 1989, wyniki do Sejmu i do Senatu, mimo że mamy dwie różne ordynacje, są właściwie bliźniaczo do siebie podobne". "Więc ja bym nie oczekiwał jakiejś wyraźnej różnicy w wynikach do Senatu" - dodał.