Były premier odniósł się do postawy rządu podczas ubiegłotygodniowego szczytu UE w Brukseli. Przywódcy unijni porozumieli się wówczas ws. osiągnięcia przez UE neutralności klimatycznej do 2050 r. Polska, jak podkreślono we wnioskach, nie mogła "zobowiązać się do realizacji tego celu" na tym etapie. Szefowie państw i rządów mają wrócić do tej sprawy w czerwcu przyszłego roku. "Dziś po raz pierwszy przyjęto inną logikę - nie karania finansowego - tylko oferowania bardzo dużych pieniędzy na przyspieszenie inwestycji, które pozwolą odejść od węgla. Nowoczesne podejście wymagałoby jednego, i to byłoby zwycięstwo: idziemy w tym samy tempie co Europa, albo staramy się iść nawet szybciej, ale oczekujemy dużo większych środków. Trzeba było więc walczyć nie o spowolnienie, bo ono oznacza śmierć kolejnych tysięcy polskich dzieci od smogu" - ocenił Tusk. Jego zdaniem, "każdy kto uważa, że trzeba robić to wolniej, bierze na siebie bezpośrednią odpowiedzialność za tragedię polskich rodzin". "40 tysięcy ludzi umiera rocznie w Polsce w związku z zatruciem powietrza i smogiem. To nie są moje dane, padły one w wystąpieniu premiera Mateusza Morawieckiego" - zaznaczył były szef Rady Europejskiej. Tusk uważa, że w tej sytuacji, "należałoby na głowie stanąć, żeby to odchodzenie od węgla przyspieszyć, a równocześnie stanąć na głowie, żeby dostać na to, jak najwięcej pieniędzy z Unii Europejskiej". "Kupujemy rosyjski węgiel, najdrożej i najwięcej w historii, i jednocześnie walczymy w Brukseli, żeby jak najdłużej być od tego węgla uzależnionym. Jeśli nie jest to - ok, nie będę używał tu przesadnych hiperbol - ale dla mnie merytorycznie to jest zdrada stanu, tak naprawdę. Narazić polskie dzieci na umieranie napychając kabzę rosyjskim węglowym oligarchom, w tym m.in. tym, którzy wiercą w Donbasie po tej stronie okupowanej przez prorosyjskich separatystów. No co gorszego może być w wydaniu polskiego rządu niż taka sekwencja?" - pytał były szef Rady Europejskiej.