W niedzielę ulicami Warszawy przeszedł Wielki Marsz 4 czerwca organizowany przez opozycję. Nie ma jednoznacznych danych o frekwencji. Według organizatora i warszawskiego ratusza mogło wziąć w nim udział nawet pół miliona ludzi. Policja nie podaje konkretnych danych, ale nieoficjalnie mówi o ok. 100-150 tys. uczestników. W poniedziałek ok. 5:30 rano Donald Tusk przyjechał na skrzyżowanie Alej Ujazdowskich z aleją Róż, gdzie podziękował pracującym służbom sprzątającym. - Nie śpicie o tej porze? - zapytał zgromadzonych na miejscu dziennikarzy. Przyznał, ze jest zmęczony i ma "rozjechany głos". - Chyba za dużo gadałem - dodał. - Nie chcę przeszkadzać, ale chcę podziękować, bo wiem, że macie trochę więcej roboty przez wczorajsze marsze - zwrócił się do porządkujących okolicę mężczyzn. - Nie jest tak strasznie - odpowiedział jeden z nich. - Chciałem wam bardzo podziękować za to, że jesteście od rana w robocie. Szacunek i dzięki - dodał. Tusk po marszu: PiS od wczoraj coś zrozumiał W rozmowie z dziennikarzami podkreślił, że "chciałby podziękować wszystkim, którzy wczoraj byli". - Niektórzy jechali kilkaset kilometrów. Chciałbym podziękować policji. Wszystko było na najwyższym europejskim poziomie. Bardzo nam zależało, żeby pokazać, że może być nas kilkaset tysięcy złych na to, co się dzieje, a równocześnie bardzo spokojnych i zdecydowanych - mówił lider PO. - Już nic nie będzie takie samo w polskiej polityce ppo tym dniu - podkreślił. - Wszyscy zobaczyli, ze jest duża szansa, żeby zmienić sytuację w Polsce - dodał. - Mam wrażenie, że PiS od wczoraj zrozumiał, że nie ma mowy o bezkarności i braku odpowiedzialności, że przeciwko takiej masie ludzi nie można już bezkarnie czynić zła. W dużo większym stopniu ci ludzie z wczoraj są gwarancją tego, co wczoraj ślubowałem, że zwyciężymy, rozliczymy, naprawimy krzywdy i pojednamy. Mam wrażenie, że te pół miliona ludzi było tego bardzo mocną gwarancją - podkreślał Tusk. Zaznaczył jednocześnie, że "nie chodzi o to, żebyśmy mówili, że wczoraj ktoś przegrał czy wygrał wybory, bo bardzo dużo pracy przed nami, ale w całej Polsce ci, którzy chcą zmiany, nabrali autentycznej nadziei".