W środę lider PO wezwał na rozmowę Borysa Budkę i Tomasza Siemoniaka "w związku z niezachowaniem należytych standardów, jakich oczekuje się od wiceprzewodniczących PO". Sprawa ma związek z udziałem obu polityków w urodzinach dziennikarza Roberta Mazurka i zdjęciami z tego spotkania zamieszczonymi przez dziennik "Fakt". Obaj politycy oddali się do dyspozycji szefa PO. Decyzje w ich sprawie podejmie zarząd partii. W czwartek wieczorem Tusk odpowiadał na pytania internautów na chacie na Facebooku. Jak powiedział: Ktoś zapytał, czy napiłbym się z Markiem Suskim wódeczki. Rozumiem, że ta sytuacja może powodować memy i dowcipy, ale też normalne emocje polityczne. Przekonywał, że problemem nie jest to, co zdarzyło się na urodzinach dziennikarza Roberta Mazurka. - Problemem jest to i stąd moja reakcja wobec kolegów z Platformy, którzy byli obecni na tej imprezie, że ludzie naprawdę chcą wierzyć, że my politykę, nasze zobowiązania, nasze hasła, traktujemy śmiertelnie serio - powiedział lider PO. "Nie wracałem do Polski, żeby uczestniczyć w inscenizacji" - W tej grze, która się toczy na scenie politycznej, chodzi naprawdę o wszystko, o wszystko co najważniejsze dla przyszłości Polski, jestem o tym naprawdę głęboko przekonany - dodał.Podkreślił, że jeśli wobec polityków PiS słychać okrzyki "będziesz siedział" i poważnie mówi się o groźbie wyprowadzenia Polski z UE, "nie można popełniać takich błędów, jakim była nieobecność w Sejmie i obecność na tej imprezie". - Naprawdę mogą one sprawiać wrażenie, że w tym jest więcej teatru, niż polityki serio - zaznaczył. - Nie wracałem do Polski i nie obejmowałem szefostwa Platformy, żeby uczestniczyć w jakiejkolwiek inscenizacji. Każdy kto chce ze mną współpracować na rzecz uwolnienia Polski od tego dramatycznego naprawdę problemu, jakim są rządy PiS, musi bardzo serio to wszystko traktować - powiedział Tusk. - Nie mam obsesji, nie uważam, że wokół powinni być sami święci, chodzi o najważniejsze w polityce kryterium wiarygodności. To, że słowa, gesty, programy, działania, to wszystko jest spójne - dodał. Tusk: Nikt tam żadnej zbrodni nie popełnił Jego zdaniem, Polacy generalnie mają do polityków niewielkie zaufanie, a "każde słowo czy gest może podważać to i tak kruche zaufanie do polityki".Ponadto - jak dodał - każdy polityk powinien być odpowiedzialny za skutki swoich działań i czujny. - To najważniejsza bitwa w kilkunastu, jeśli nie kilkudziesięciu latach o przyszłość Polski. Dlatego tak byłem tym przejęty. Oczywiście mając pełną świadomość, że nikt tam żadnej zbrodni nie popełnił - mówił Tusk. Do kogo Tusk chodzi na urodziny? Pytany, czy sam był zaproszony, zaprzeczył. - Na urodziny chodzę do najbliższych przyjaciół i rodziny. Nie mam potrzeby, by przesadnie udzielać się towarzysko - zaznaczył.Zwrócił uwagę, że PiS nie wyciąga konsekwencji wobec własnych posłów obecnych na imprezie, ponieważ - jego zdaniem - "od dłuższego czasu jest zainteresowany tym, żeby przekonać opinię publiczną, że wszyscy politycy są źli, wszyscy kradną, wszyscy są niemoralni, bo wtedy ich grzechy, przestępstwa, kradzież, korupcja, nikną w morzu powszechności". - Kiedyś ktoś ukuł termin panświnizm - mówił.Nie chciał oceniać braku reakcji liderów Lewicy wobec własnych posłów. - Ale jeżeli moja reakcja irytuje liderów innych partii, to jest to dla mnie źródło satysfakcji - zaznaczył. SMS od teściowej Tusk przeczytał też wiadomość, jaką otrzymał w tej sprawie od własnej teściowej: "Donku, wiem że masz kłopot ze swoimi ludźmi. Jestem po twojej stronie. Nie powinni tak się zachować. Ale nie pozbywaj się ich. Już i tak sporo ludzi PO odeszło za twoich poprzedników. Teraz w PO każdy jest na wagę złota. Czasem człowiek w jakiejś chwili popełnia błąd, ale potem żałuje. To są pozytywne chłopaki, więcej takich głupot nie zrobią". Tusk przyznał, że był "poruszony" tą wiadomością.- Mam świadomość, że ludzie popełniają błędy, jak też w życiu popełniałem wiele błędów, ale warto stosowne miary do tych zdarzeń stosować. Mam nadzieję, że to co się zdarzyło i moja reakcja uczuli wszystkich w Platformie - powiedział lider PO.Jak opisywał we wtorek dziennik "Fakt", w ubiegły piątek w Sejmie prezes NIK Marian Banaś mówił praktycznie do pustej sali, ponieważ część posłów w tym samym czasie bawiła się na urodzinach znanego dziennikarza Roberta Mazurka. Jak wynika z opublikowanych w dzienniku zdjęć, wśród gości byli przedstawiciele niemal wszystkich ugrupowań sejmowych. Byli to m.in. Łukasz Szumowski i Marek Suski z PiS, Tadeusz Cymański z Solidarnej Polski, Tomasz Siemoniak, Borys Budka i Sławomir Neumann z PO, a także prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz z małżonką. Byli również przedstawiciele rządu - wicepremier, minister kultury Piotr Gliński oraz szef KPRM Michał Dworczyk.Pytani przez "Fakt" o przyczynę nieobecności w Sejmie podczas przemówienia szefa NIK o godz. 21:50, posłowie podkreślali, że mieli w tym czasie "inne obowiązki". Borys Budka powiedział: "Miałem prace związane z przygotowaniem konwencji. Zajmowaliśmy się tym wspólnie z posłami Siemoniakiem i Neumannem". Borys Budka i Tomasz Siemoniak nie chcieli komentować dla PAP zaistniałej sytuacji. Nieuchwytny był też Sławomir Neumann, szef regionu pomorskiego PO. Tusk: Wiem, że PiS steruje w stronę wyjścia z UE - PiS twierdzi, że nie jest zainteresowany wyprowadzeniem Polski z UE, więc zaproponowałem przetestowanie tej intencji - powiedział Tusk prowadząc chat z użytkownikami Facebooka. Dodał, że chodzi o to, aby "nie uniemożliwić, ale bardzo utrudnić wyprowadzenie Polski z UE jakimś tanim politycznym chwytem, jakimś nocnym głosowaniem". - To, czego najbardziej się obawiam - ponieważ dzisiaj można wyprowadzić Polskę z UE zwykłą większością głosów - to, że któregoś dnia, czy raczej którejś nocy, PiS zrobi nam takie głosowanie i nawet się nie obejrzymy i będziemy już out (z Unii). Ta obawa jest naprawdę uzasadniona - mówił Tusk. - Wiem, że PiS steruje w stronę wyjścia z UE. Ale jeśli dla interesu politycznego, żeby przekonać Polaków, że tak nie jest, byłby gotów z nami przegłosować taką poprawkę w konstytucji - nawet jeśli jego intencją jest zamydlić ludziom oczy - jestem gotów współpracować z każdym - zadeklarował Tusk. - W poniedziałek ten wniosek trafi do Sejmu. Zakończyliśmy zbieranie podpisów parlamentarzystów - dodał. W sobotę na konwencji krajowej PO w Płońsku Tusk zaproponował prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu wspólne przedsięwzięcie - wpisanie do art. 90 konstytucji, że dla wypowiedzenia umowy międzynarodowej potrzebna jest zarówno w Sejmie, jak i w Senacie, większość 2/3 głosów. "Czesi nie żądają od nas zamknięcia Turowa" Tusk był pytany na chacie m.in. o zobowiązanie Polski do płacenia 500 tys. euro dziennie na rzecz KE z powodu niewstrzymania wydobycia węgla brunatnego w Turowie. - Turów daje nam energię. Widziałem różne szacunki - to jest nawet 2-4 proc. zapotrzebowania na energię. Nie jest to jakiś potężny wkład w nasze bezpieczeństwo energetyczne, ale jednak trudny do zastąpienia - powiedział Tusk, dodając jednocześnie, że odrzuciłby wszystkie spekulacje i domysły, że ktoś chciałby zamknąć tę elektrownię. - Nasi sąsiedzi Czesi nie żądają od nas zamknięcia Turowa. To jest propagandowe kłamstwo, które PiS już właściwie zaczyna rozpowszechniać - zaznaczył. Jak mówił, chodzi to, aby uzgodnić z Czechami, że szkody jakie oni ponoszą ze względu na Turów, zostały zniwelowane i aby "nie płacić idiotycznie wysokich kar". Podkreślił przy tym, że jeżeli przez dwa lata będziemy płacić takie kary, to tak jakbyśmy 100 polskim miastom odebrali pieniądze na zrównoważenie finansów miasta. - Zastanówmy się jak absurdalną, niepotrzebną ceną są te ponad 2 mln zł dziennie jakie wyrzucamy w błoto - mówił Tusk. Rozwiązaniem tej sytuacji - zdaniem lidera PO - są rozmowy, ale nie można wysyłać na nie ludzi, którzy nie mają nic do zaproponowania. - Tutaj trzeba usiąść z Czechami, z Komisją Europejską i rozwiązać ten problem w interesie Polski, a nie przeciw polskiemu interesowi - przekonywał Tusk. Tusk: To wygląda jak Monty Python Lider PO odniósł się także do pytania, dlaczego premier Mateusz Morawiecki odwołał wizytę na Węgrzech, gdzie w czwartek odbywa się IV Budapeszteński Szczyt Demograficzny. - Zamiast rozmawiać z Czechami premier Morawiecki postanowił nie pojechać do Budapesztu, ponieważ będzie tam premier Czech - zauważył lider PO. Przypomniał jednocześnie, że przez tyle lat budowaliśmy znaczenie formatu wyszehradzkiego, Polska odgrywała w tej czwórce pozytywną, wiodącą rolę i miało to dobre skutki dla Polski, jak i UE. Dlatego też - zdaniem Tuska - "to wygląda jak Monty Python, czarny sen lub jakiś koszmar, bo na koniec Kaczyński nawet z Orbanem w jakiś sposób się pokłócił". - Nie ma żadnego rozmówcy w Europie, który by traktował nas poważnie - ocenił. Przypomniał także, że premier Węgier postanowił ostentacyjnie powitać premier Czech, a my - jego zdaniem - zostaliśmy na aucie. W związku z rozbudową przez Polskę odkrywkowej kopalni węgla brunatnego w Turowie Czechy we wrześniu 2020 wystąpiły do Komisji Europejskiej, a w lutym br. wniosły skargę do TSUE za naruszenie przez Polskę unijnej dyrektywy; zwróciły się też o zastosowanie środków tymczasowych - nakazu wstrzymania wydobycia, uzasadniając swoje stanowisko szkodami powodowanymi przez odkrywkę, m.in. spadkiem poziomu wód gruntowych. W maju TSUE nakazał Polsce wstrzymać wydobycie do czasu merytorycznego rozstrzygnięcia sprawy. Gdy Polska nie zastosowała się do decyzji, Czechy wystąpiły o nałożenie na nią kary. Domagały się 5 mln euro kary dziennie. W poniedziałek TSUE postanowił, że Polska ma płacić Komisji Europejskiej 500 tys. euro dziennie za niewdrożenie środków tymczasowych i niezaprzestanie wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów. Premier Mateusz Morawiecki oświadczył we wtorek, że polski rząd nie wyłączy kompleksu Turów, a decyzja o nałożeniu kary jest - jego zdaniem - pozbawiona adekwatności i proporcjonalności.