- Lista polityków, którzy marzyliby o ponownym wejściu do tej samej rzeki i kąpieli w niej jest bardzo długa. Problem w tym, że to się w Polsce w ostatnich latach nie udawało. Na własnej skórze przekonali się o tym Leszek Miller i Waldemar Pawlak. Udało im się na nowo na moment przejąć stery w partii, ale w dłuższym okresie to nie zadziałało. Andrzej Olechowski nie wrócił w ogóle. Dlatego decyzja Donalda Tuska wydaje się ryzykowna - powiedział prof. Chwedoruk. Zaznaczył jednak, że Tusk wbrew pozorom udowodnił w swojej politycznej karierze brak obaw przed ryzykiem. To w ocenie eksperta jest o tyle mniejsze, że powrót odbywa się w momencie najsłabszych notowań PiS od wygranych przez tę partię wyborów w 2015 roku. - PiS jest dziś słabsze niż w kadencji 2015-2019. To pewnie będą też wytykali przeciwnicy Tuska w PO, że wraca w łatwiejszym momencie, a nie było go, gdy trzeba było przetrwać znacznie gorsze chwile. Manewr Tuska obliczony jest w pierwszej fazie na totalną polaryzację względem PiS. Jemu w polskiej polityce jest najłatwiej tak ustawić oś sporu, bo zawsze może mówić, że z tym PiS-em walczy najdłużej. Nie wiemy, jaki będzie drugi krok. Wydaje mi się jednak, że dziś z otwartymi ramionami wita go więcej publicystów niż przedstawicieli innych partii opozycyjnych - ocenił prof. Chwedoruk. Trzaskowski czeka Zdaniem prof. Chwedoruka mariaż Szymona Hołowni z Tuskiem byłby końcem nadziei tego pierwszego na samodzielność, na odegranie istotnej i podmiotowej roli w kolejnych latach. Prof. Chwedoruk nie widzi także wielkiej radości z tego powrotu na lewicy. Do tego dochodzą w jego ocenie polityczne ambicje wiceszefa PO, prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego. - Ten ostatni czeka. Chce zobaczyć, jaki będzie efekt Tuska i jak będzie on długo trwał. Bo po powrocie notowań PO na poziom 20-22 procent może się okazać, że jest stagnacja. Wtedy Trzaskowski będzie miał w rękawie twarde dane o swoim wielkim poparciu w kampanii prezydenckiej - powiedział prof. Chwedoruk.