Premier podziękował mieszkańcom stolicy za cierpliwość i powiedział, że "chyli przed nimi głowę za wyrozumiałość i zdrowy rozsądek". - Rządzenie Warszawą nie jest prostsze niż prowadzenie prac rządu - przekonywał. Komentując wyniki przyznał, że Platforma Obywatelska dostała żółtą kartkę, jednak stwierdził, że "świadczy to o tym, że PO stara się naprawdę coś zrobić". - Jak się dużo robi, to można narazić się na złość i zniecierpliwienie - ocenił. "Absurdalny" zarzut Zastrzegł, że analizując wyniki należy uznać, że jego partia otrzymała także wyrazy wsparcia. - Traktujemy ten wynik jako ostrzeżenie, ale też jako poparcie - powiedział. Dodał, że nie da sobie wmówić przez opozycję, że poniósł klęskę. Pytany o zarzut PiS, jakoby niedzielne referendum zostało "ustawione w sposób niekonstytucyjny", powiedział, że jest to "absurdalne". - Powody, dla których zorganizowano referendum nie były szlachetne, argumenty używane w trakcie kampanii potwierdzały, że o Warszawę chodziło tu najmniej, była to walka polityczna. Nie słyszałem zarzutów o niekonstytucyjność, gdy zwróciłem się do warszawiaków o to, by nie szli do referendum, dlatego uważam, że jest to reakcja przegranych - mówił. Przyznał, że źle czuje się z tym, że prosił mieszkańców, by zostali w domu, ale - jak powiedział - "zdrowy rozsądek podpowiadał mu, by nie pomagać tym, którzy chcieli odwołać Hannę Gronkiewicz-Waltz". Referendum w Warszawie W niedzielnym referendum dotyczącym odwołania prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz frekwencja wyniosła 25,66 proc. Oddano 343 tys. 732 głosów. Aby referendum było ważne, swój głos musiało oddać co najmniej 389 tys. 430 warszawiaków. ak