Jak powiedział PAP dyżurny Wojewódzkiego Stanowiska Koordynacji Ratowniczej Państwowej Straży Pożarnej we Wrocławiu, ratownicy z gruzowiska wydobyli ludzkie szczątki. Straż prowadziła poszukiwania dwóch osób, które mogły znajdować się w budynku zakładów produkujących proch strzelniczy, w którym w środę doszło do wybuchu. Zawalił się parterowy budek o wymiarach 15 na 20 metrów. Na miejscu pracuje około 22 zastępów straży pożarnej, w tym grupa ratownictwa chemicznego oraz grupa ratowniczo-poszukiwawcza. Na razie nie wiadomo co było przyczyną wybuchu i jak długo potrwa akcja ratownicza. Wszczęto śledztwo Mariusz Pindera, naczelnik Wydziału I Śledczego Prokuratury Okręgowej w Świdnicy, powiedział, że śledztwo zostało wszczęte w kierunku spowodowania katastrofy, która zagrażała życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu w wielkich rozmiarach. "Prokurator prowadzi oględziny na miejscu katastrofy" - dodał. prok. Pindera. To nie pierwsza taka tragedia Jak podaje lokalny expres-miejski.pl, świadkowie twierdzą, że do wybuchu doszło kiedy załoga przebywała na przerwie śniadaniowej. Lekarze pogotowia ratunkowego przebadali kilkanaście osób, część z nich została przewieziona do szpitala, większość jednak nie wymagała hospitalizacji. Z informacji uzyskanych przez ekspres-miejski.pl wynika, że w zeszłym roku fabryka została zmodernizowana, dzięki czemu zwiększono produkcję. Jak się okazuje, to nie jest pierwsza taka tragedia w tym miejscu - w 1960 roku eksplozja zniszczyła kruszarkę, a w 1904 roku, w najtragiczniejszym jak do tej pory wybuchy, zginęło osiem osób. Strażacy przewidują, że akcja może potrwać nawet kilkadziesiąt godzin. Lokalny portal doba.pl podaje, że do eksplozji doszło około godziny 10. - Wybuch był słyszany w pobliskich miejscowościach, unosząca się chmura była widoczna z kilkunastu kilometrów - czytamy. Portal opublikował także na swoim kanale na YouTube wideo, na którym widać tę potężną chmurę dymu.