Podczas piątkowej konferencji prasowej w Łodzi Ujazdowski, obecnie poseł niezrzeszony, ocenił, że Wałęsa to "typowy przykład zastraszenia, czy też poddania presji młodego robotnika świadczący o drastycznych metodach działania tych służb w tamtych latach". Jednocześnie były minister kultury uważa, że Wałęsa popełnił błąd nie przyznając się do współpracy z SB. Epizod ten - zdaniem Ujazdowskiego - nie jest w stanie podważyć historycznej roli Wałęsy, który - jak mówił - jest wielką postacią, przywódcą "Solidarności" i najbardziej rozpoznawalnym na świecie "polskim nazwiskiem". - Bilans jego historycznych dokonań jest jak najbardziej pozytywny - podkreślił Ujazdowski. Zdaniem posła gdyby Wałęsa powiedział prawdę, nie byłoby "dzisiejszego dramatu". - Strategia obrana przez Wałęsę oznacza, że ta sprawa będzie jeszcze długo przedmiotem zainteresowania publicznego - mówił Ujazdowski. Uważa, że może to być niebezpieczne, bo - jak mówił - dzisiejsi 17-, 18-latkowie, którzy nie mają "edukacji historycznej w domu", będą pamiętać Wałęsę z tej dyskusji a nie z jego dokonań z czasów "Solidarności". - To konsekwencja niezdolności do powiedzenia prawdy o incydencie w swoim życiu. Mówię o tym ze smutkiem, bo wystarczyło się przyznać i sprawy by nie było tak dramatycznej. Ale tak bywa, jeśli się jest przekonanym, że jest się pępkiem świata - dodał Ujazdowski. Zaznaczył jednocześnie, że środowisko polityczne, z którym jest związany, odnosi się z szacunkiem do zasług historycznych Wałęsy i nigdy nie będzie prowadzić kampanii politycznej zwróconej przeciwko niemu. W poniedziałek ma się ukazać książka autorstwa historyków IPN Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka pt. "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii". Główne tezy książki mówią o tym, że w początkach lat 70. Wałęsa był agentem SB o kryptonimie "Bolek". Akta o tym świadczące, według historyków, Wałęsa zabrał w latach 90.; według nich w 2000 r. Sąd Lustracyjny wadliwie ocenił dowody nt. Wałęsy i pominął ich część. Wałęsa zaprzecza zarzutom o współpracę.