Sąd pierwszej instancji uznał, że były minister sprawiedliwości pomówił lekarza. Od orzeczenia odwołały się jednak obie strony procesu. Ziobro złożył apelację twierdząc, że nie naruszył dóbr osobistych kardiochirurga. Jego zdaniem, sąd w czasie pierwszego procesu nie dopuścił żadnego z wnioskowanych przez niego dowodów, a mogłyby one służyć udowodnieniu, że mówił prawdę. Co więcej, sąd nie przesłuchał nawet ministra. Mirosław G. uważa natomiast, że zasądzone zadośćuczynienie jest za niskie. Lekarz żądał bowiem 70 tysięcy złotych, a sąd przyznał mu kwotę 10 razy mniejszą. Poprzednie orzeczenie było szczególnie dotkliwe dla Ziobry, który musi przeprosić G. po głównych wydaniach wiadomości w kilku stacjach telewizyjnych, a to może kosztować go nawet 300 tysięcy zlotych.