Jerzy Z. to znany polski przedsiębiorca i publicysta, propagator naturoterapii i medycyny niekonwencjonalnej. Z jego relacji, którą zamieścił na portalu społecznościowym, wynika, że w poniedziałek rano w siedzibie jego firmy pojawili się funkcjonariusze policji i zabezpieczają towar, który jest sprzedawany w sklepie. Relacja z wkroczenia policji "Jestem przed magazynem produktów Visanto, jest u nas policja z Rzeszowa. Policja przyjechała zaaresztować nam produkty na zlecenie prokuratury. Jestem po rozmowach z policją. Policja przyjechała zaaresztować produkty, które sprzedajemy rzekomo jako leki. Przeszukuje magazyny, robią to, co im nakazano, szukają koenzymu Q10" - powiedział na jednym z filmików zamieszczonych w internecie. Na nagraniu wyjaśnił też, że znajduje się tam powierzchnia wydzielona, gdzie amerykańska firma przechowuje swoje suplementy diety zamówione w Polsce. "Produkty te nie należą do nas (...) Chcą zamknąć naszą działalność" - stwierdził Z. i zapewnił, że żaden z oferowanych produktów nie jest na liście leków. Prokuratura o podejrzeniach Jak poinformował PAP Rzecznik Prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie Łukasz Łapczyński, "Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście Północ w Warszawie nadzoruje dochodzenie przeciwko m.in. Jerzemu Z. podejrzanemu o to, że wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami, również objętymi zarzutami jako członkowie zarządu spółki z o.o. podjęli bez wymaganego zezwolenia działalność gospodarczą w zakresie obrotu z wykorzystaniem sieci Internet za pośrednictwem stron internetowych produktami leczniczymi wskazanymi w postanowieniu o przedstawieniu zarzutów, tj. o czyn z art. 125 ust 2 pkt 2 Ustawy prawo farmaceutyczne". Dochodzenie dotyczy wytwarzania, importu lub obrotu produktami leczniczymi bez wymaganego zezwolenia. Postępowanie zostało zainicjowane pisemnym zawiadomieniem o podejrzeniu popełniania przestępstwa przez Rzecznika Praw Pacjenta. "W toku dochodzenia uzyskano opinię biegłych z Narodowego Instytutu Leków, z której wynika, że opis produktów wskazanych w zarzutach, jako jedne spośród wielu oferowanych do sprzedaży za pośrednictwem stron internetowych, należą do kategorii produktu leczniczego. Zakwalifikowanie do w/w kategorii wynikało z analizy opisu każdego z tych produktów prezentowanego na stronach internetowych" - przekazał PAP prokurator Łukasz Łapczyński. Dodał, że obecnie trwają przeszukania pomieszczeń magazynowych celem zabezpieczenia składowanych tam oferowanych do sprzedaży produktów. "Produkty te zostaną poddane ekspertyzie celem ustalenia ich rzeczywistego składu i charakterystyki. Postępowanie dowodowe jest w toku" - poinformował Łukasz Łapczyński.