- Postępowanie dotyczy notatki z 14 kwietnia br., dotyczącej momentu katastrofy polskiego samolotu Tu-154 - powiedziała rzeczniczka warszawskiej prokuratury okręgowej Monika Lewandowska. Jak dodała, wątpliwości szefa Agencji wzbudził fakt, że jak podkreślił w zawiadomieniu, dokument ten nie spełnia wymogów graficznych i formalnych obowiązujących w Agencji przy sporządzaniu tego typu notatek. O fałszywej notatce wywiadu napisała sobotnia "Rzeczpospolita". Chodzi o dokument, który powstał po wyemitowaniu głośnego, półtoraminutowego filmu zarejestrowanego telefonem komórkowym tuż po tragedii. Widać na nim palące się szczątki maszyny i słychać trzaski przypominające wystrzały z broni. W innych wersjach tego filmu, w internecie, słychać także ludzkie krzyki i przekleństwa. Ze ściśle tajnej notatki Agencji Wywiadu - jak napisała "Rz" - wynika, że jej funkcjonariusz miał rozmawiać z rzekomym autorem filmu Andriejem Mendierejem. Rosjanin miał twierdzić, że widział funkcjonariuszy OMON biegających wokół wraku i strzelających. "Jego zdaniem wyglądało to jak dobijanie rannych" - napisano w notatce. Dziennikarze gazety napisali też, że eksperci, którzy widzieli notatkę są zdania, iż osoba, która ją sporządziła, może być związana z tajnymi służbami, natomiast sam dokument zapewne jest fałszywy. Z kolei według poniedziałkowej "Rz" wśród m.in. polityków krążyły jeszcze dwie inne notatki Agencji Wywiadu - jedna dotyczyła karetek, które miały na sygnale transportować rannych pasażerów Tu-154 do szpitala, a druga - możliwości uzyskania od Amerykanów materiałów, m.in. zdjęć satelitarnych znad lotniska Siewiernyj.