W środę wieczorem kilkaset osób zebrało się przed Sejmem, by wyrazić swój sprzeciw przeciwko przyjęciu przez Izbę noweli ustawy medialnej. W pewnym momencie doszło do przepychanek między zgromadzonymi a posłem Konfederacji Dobromirem Sośnierzem. Poseł opuścił teren Sejmu w asyście policji. Po tym zdarzeniu "czynności w kierunku naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego" wszczęła policja. Dobromir Sośnierz o incydencie Sośnierz o incydent przed Sejmem pytany był na konferencji prasowej. - Zostałem wezwany na policję, tam będę zeznawał. Policja z urzędu wszczęła działania (...). Ja już nic z tym nie będę robił. Nie chcę przyznawać wielkiego ciężaru gatunkowego tym wydarzeniom - powiedział. - One powinny być przestrogą dla tych, którzy nadmiernie podgrzewają emocje i posługują się takimi pięciogwiazdkowymi hasłami w jedną czy w druga stronę. To może powodować, że ludzie o słabych nerwach biorą to zbyt dosłownie i ta wojenna retoryka powinna zniknąć z polskiej sceny politycznej, póki nie jest za późno - dodał. Środowy atak określił jako sytuację "absolutnie niedopuszczalną". - Chyba co do tego nie ma wątpliwości. Gorzej, że niektórzy posłowie niezbyt kategorycznie się od tego odcięli, albo w ogóle. Można powiedzieć, że nawet dolewali oliwy do ognia. Komentarze pani [Marzeny Okły-] Drewnowicz czy zachowanie na miejscu pani poseł [Magdaleny] Filiks. To było słabe, raczej usprawiedliwianie tego co się stało, przedrzeźnianie... Próba podgrzewania atmosfery zamiast uspokajania - wyliczał. Jak zaznaczył, "pani poseł [Urszula] Zielińska zachowała się bardzo porządnie i za to szacunek". - Ale były też posłanki, których postawa była dwuznaczna i to należy napiętnować. Trzeba uważać z takimi emocjami - dodał. - Ja wiem, że na każdym proteście znajdą się durnie. Ale powiedzmy sobie szczerze. Gdyby coś takiego wydarzyło się na Marszu Niepodległości, że jakaś posłanka Lewicy czy poseł PO byłby napadnięty, kopany przez uczestników, to na drugi dzień byłby wniosek w Sejmie o delegalizację wszystkich organizacji na prawo od PiS- u. Na pewno nie byłoby ze strony Konfederacji usprawiedliwiania tego tylko jednoznaczne potępienie - powiedział. W opinii Sośnierza, stosowana jest podwójna miara i strona lewicowa łatwo usprawiedliwia przemoc po swojej stronie". O środowych wydarzeniach przed Sejmem więcej TUTAJ. Dobromir Sośnierz zaatakowany. Politycy KO komentują Atak na posła i na każdą inną osobę jest niedopuszczalny i musi spotkać się z konsekwencjami prawnymi - napisała na Twitterze wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska (KO), odnosząc się do ataku na posła Konfederacji Dobromira Sośnierza. - Wszystkie akty przemocy i takiej brutalizacji należy potępić. Ja osobiście je potępiam, wobec kogokolwiek by one były. Naprawdę powinniśmy raczej hamować agresję, niż dawać na nią przyzwolenie. Niestety uważam, że PiS daje na nią przyzwolenie - powiedział z kolei wiceszef klubu KO Robert Kropiwnicki. Zaznaczył przy tym, iż nie wierzy, żeby posłanki Koalicji podżegały kogokolwiek do ataku na Sośnierza. Zwrócił uwagę, że Marzena Okła-Drewnowicz opublikowała jedynie film z incydentu, choć przyznał, że jej komentarz w poście na Twitterze był "niestosowny" (posłanka napisała: "do posła Sośnierza przemówił Naród"). - Pokazanie agresji czy może nawet niestosowny komentarz do tego na pewno nie jest podżeganiem do agresji, bo podżeganie musi być przed zdarzeniem, więc myślę, że to wkurzenie wczoraj było dość duże, ale na pewno nie może dochodzić do rękoczynów czy jakiejkolwiek innej agresji fizycznej - zaznaczył Kropiwnicki. Pytany, czy Sejm powinien przyjąć stanowisko w tej sprawie, poseł odparł, że "nie było do tej pory takiego zwyczaju". - Boleję nad tym, bo Sejm powinien jednak też wyrażać takie stanowisko, ale w momencie, kiedy (prezes PiS Jarosław) Kaczyński mówi do ludzi: 'zdrajcy', 'kanalie', i tym językiem mówi z mównicy sejmowej, to niestety jest to przyzwolenie na taki język również na ulicy. To jest bolesne - ocenił Kropiwnicki. Marzena Okła-Drewnowicz, która po jakimś czasie usunęła swój post z Twittera, wyjaśniła, że chciała tylko pokazać, co się dzieje przed Sejmem. - Widzę, że moja relacja spod Sejmu wywołała duże emocje. Chciałam Wam pokazać, co się tam dzieje, co krzyczą ludzie czyli Naród do polityków. Akty agresji zdecydowanie POTĘPIAM. Zróbmy wszystko, by takie sceny się nie powtarzały - napisała posłanka na Twitterze. Filiks odpowiada Sośnierzowi: Stek bzdur Magdalena Filiks zarzuty Konfederacji nazwała "stekiem bzdur". - Jak tam przyszłam, to nie było tam już żadnej przemocy. Stał pan Sośnierz otoczony kordonem policji - powiedziała posłanka. Zaznaczyła, że o samym ataku dowiedziała się pół godziny po fakcie. Wyjaśniła też, że w czasie, kiedy miało dojść do aktu przemocy, interweniowała u policji w sprawie innych zatrzymanych osób. - Nie było takiej sytuacji, żebym ja do czegokolwiek podżegała. To jest absolutna bzdura i ktoś próbuje sobie na tym coś ugrać politycznego - oceniła.