W najnowszym wydaniu tygodnika "Do Rzeczy" opisane są - jak to ujęto - "rozpaczliwe" próby powrotu na scenę polityczną, jakie podejmuje Roman Giertych. Były lider Ligi Polskich Rodzin m.in. ściera się w sądach z tymi, którzy zadrą z najważniejszymi politykami PO. W ramach wdzięczności ci mają przyjąć w swe szeregi byłego działacza Młodzieży Wszechpolskiej. Działanie Giertycha, które magazyn określa jako "bardzo konsekwentne i nader zręczne", maja przynieść podwójny efekt. Po pierwsze, wkupienie się w łaski PO i dostęp do partyjnych informacji - nawet tych niejawnych dla opinii publicznej. Po drugie, wykreowanie niedoszłego narodowca na "człowieka bezwzględnego i skutecznego, z którym nie warto zadzierać". "Do Rzeczy" twierdzi jednak, że Giertych zwyczajne orzeczenie sądu, nie robiące wrażenia na osobach znających prawo, "sprzedaje" mediom jako swoje sukcesy. "Dziennikarze, którzy nie mają o tym pojęcia, zwykle to łykają" - opowiada magazynowi znany prawnik. Według autorów artykułu, dla Giertycha planem minimum jest oparcie PO w wyborach do Senatu, do których miałby wystartować jako kandydat niezależny. "Tym samym deklaracje Giertycha, że do polityki wracać nie chce i że bycie adwokatem w zupełności mu wystarcza można włożyć między bajki" - pisze "Do Rzeczy".