W ubiegłym tygodniu do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia wpłynął prywatny akt oskarżenia złożony przez 11 członków rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej. Oskarżają oni pięcioro funkcjonariuszy publicznych o niedopełnienie obowiązków przy organizacji przez cywilnych urzędników lotu prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Smoleńska 10 kwietnia 2010 r. Sąd odmówił podania nazwisk oskarżonych, motywując to tym, że musi ocenić prawidłowość sporządzenia aktu oskarżenia.Jak wynika z uzyskanych przez "Do Rzeczy" informacji, oskarżonymi są osoby, których uchybienia wskazywał sąd, przyjmując zażalenia rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej na umorzenie postępowania przez prokuratora Józefa Gacka z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. Prokurator uznał, że urzędnicy dopuścili się zaniedbań, jednak nie miały one charakteru przestępstw. Jak przypomina "Do Rzeczy" sąd dwa razy nakazywał wznowienie śledztwa i wskazywał, gdzie mogło dojść do przestępstw urzędniczych. Mimo tego prokurator umorzył postępowania po wykonaniu zaleceń sądu i ponownie odmówił objęcia aktem oskarżenia urzędników. Ponieważ nie przysługiwało zażalenie na tę decyzję, wniesiono prywatny akt oskarżenia. Cezary Gmyz informuje w swoim artykule, że wśród oskarżonych są trzy osoby z kancelarii premiera i dwoje dyplomatów z placówki w Moskwie. Głównym oskarżonym jest Tomasz A., który w 2010 r. pełnił funkcję szefa KPRM, a obecnie jest ambasadorem. To na nim spoczywała odpowiedzialność za przygotowanie lotów rządowymi maszynami.Dwoje dyplomatów to mężczyzna i kobieta, którzy pracowali w ambasadzie w Moskwie. Mężczyzna to ówczesny II sekretarz ambasady. Był on wskazywany przez media jako ten, który miał na żądanie Rosjan skonfiskować taśmę operatorowi Telewizji Polskiej.