Miller wrócił w czwartek z Moskwy, gdzie rozmawiał m.in. z szefową rosyjskiej Międzynarodowej Komisji Lotniczej. W piątek po południu Miller spotkał się z marszałkiem Sejmu Bronisławem Komorowskim, który o katastrofie lotniczej koło Smoleńska będzie rozmawiał z prezydentem Rosji Dmitrijem Miedwiediewem. Piąta osoba w kokpicie - Zidentyfikowano głos osoby, której tożsamość rosyjska komisja jeszcze potwierdza. Wyrażono oczekiwanie, że ze strony polskiej przyjedzie odpowiednia osoba, która odsłuchując nagranie będzie mogła zidentyfikować czyj głos słyszy - powiedział Miller. Jak dodał, "to będzie osoba, która na tyle znała autora zarejestrowanej wypowiedzi, że potrafi, słuchając nagrania, stwierdzić, kto to powiedział - ten i ten". Nie chciał jednak odpowiedzieć na pytanie, do kogo należy ten głos. - Nie słyszałem tego nagrania, więc nie mam zdania w tej sprawie - zastrzegł. Jak dodał, przy identyfikacji głosów z rejestratora "niektóre rozmowy wymagają biegłej znajomości języka polskiego, aby w szumie wyłowić pojedyncze słowa i ułatwić identyfikację osoby, która się wypowiada". W dzisiejszej publikacji "Gazeta Wyborcza" podała, że według jej źródeł piąty głos należy najprawdopodobniej do dyrektora protokołu dyplomatycznego Mariusza Kazany z MSZ. Urzędnik wszedł do kokpitu i zapytał załogę, czy wszystko przebiega zgodnie z planem, a także o możliwe opóźnienie przybycia do Smoleńska. "Strona rosyjska jest otwarta" Jerzy Miller poinformował także, że strona rosyjska poprosiła, by praca polskich specjalistów nie zakończyła się na etapie dowodowym, by również towarzyszyła dalszej pracy komisji, która pewnie będzie przewlekła. Minister zaznaczył, że nie pytał, kiedy rejestrator lotów, czyli tzw. czarna skrzynka z samolotu, będzie w Polsce. Ważne jest, że strona rosyjska, mimo że konwencja chicagowska nie daje nam zbyt dużych uprawnień, jest otwarta na dyskusję na ten temat - powiedział Miller. Zabezpieczenie miejsca katastrofy Jak podkreślił, "dla potrzeb komisji rosyjskiej rejestratory lotu nie przedstawiają już wartości dowodu, który nie może być udostępniony komuś innemu". Miller zwrócił też uwagę, że w rozmowie z partnerami rosyjskimi poruszył temat zabezpieczenia terenu katastrofy Tu-154 i - jak ocenił - "spotkał się z pełnym zrozumieniem, bardzo szybką reakcją i ograniczeniem możliwości dostępu przez osoby postronne do tego terenu poprzez stałą obecność patroli milicji, które całodobowo będą strzegły terenu". Jak mówił, z dużą wnikliwością Rosjanie zaczęli rozpatrywać wniosek, by wykorzystać polskich archeologów, którzy swoimi metodami mogliby jeszcze raz sprawdzić czy na tym terenie nie ma żadnych szczątków ludzkich czy rzeczy osobistych ofiar katastrofy".