Program ten rząd przyjął niespełna dwa tygodnie temu. Z okazji Światowego Dnia Transplantacji warszawskie CZD odwiedził premier Donald Tusk i minister zdrowia Ewa Kopacz. W tych dniach przypada też jubileusz programu przeszczepiania w CZD wątroby od żywych dawców u dzieci. Pierwszego przeszczepu w ramach tego programu w październiku 1999 r. dokonał zespół prof. Piotra Kalicińskiego. Według Kopacz, w latach 2006-2010 na transplantacje wydano w Polsce łącznie 60 mln zł. - Zwiększamy szanse dla tych, którzy czekają w kolejkach - powiedziała. Dodała, że przez trzy ostatnie lata rząd Donalda Tuska "ułożył i wyprostował" finansowanie tej dziedziny medycyny. - Ten program sprawdza się dzięki ludziom, którzy mają w sobie determinację i wierzą w to, że można to, co było niemożliwe, zrobić w bardzo krótkim czasie, że w dobie kryzysu można to sfinansować, bo traktuje się to jako priorytet i jako rzecz najważniejszą, czyli dawanie nowego życia ludziom, którzy na to czekają - powiedziała. Premier Donald Tusk zapewnił, że w projekcie budżetu na 2011 r. środki na narodowy program są zagwarantowane. Dodał, że dopóki będzie miał wpływ na kształtowanie budżetu, finansowanie programu nie będzie zagrożone. - Czy w przyszłości coś takiego się zdarzy w Polsce, że ten rząd, przyszły rząd, czy zaprzyszły rząd chciałby odejść od tego programu? Nie sądzimy, ponieważ ten program nie jest przesadnie kosztochłonny, biorąc pod uwagę ilość żyć ludzkich, które uratujemy - będzie to do precyzyjnego zmierzenia - dzięki tym pieniądzom - powiedział premier. - Ten program to nie są pieniądze na konkretny zabieg. Ten program ma też upowszechnić dawstwo, a to oznacza, że per saldo po 10 latach w jakimś sensie zaoszczędzimy pieniądze, dzięki temu, że je wkładamy - dodał Tusk. Premier - nazywając siebie "przestarzałym dawcą szpiku" - zachęcał innych, by też deklarowali się jako dawcy. Ocenił, że już sam fakt złożenia takiej deklaracji czyni ludzi lepszymi. - To dar dla nas samych - tutaj wszyscy wychodzą jako zwycięzcy - powiedział Tusk. Krajowy konsultant w dziedzinie transplantologii klinicznej prof. Wojciech Rowiński podkreślił w rozmowie z PAP, że przyjęty przez rząd program jest wyważony i zawiera wszystkie elementy niezbędne do rozwoju transplantologii w Polsce. - Program nie jest po to, żeby było 30 przeszczepów nerek w ciągu roku więcej, bo na to są pieniądze z NFZ. Jest to program rozwoju, który gwarantuje pewną równowagę pomiędzy wszystkimi beneficjentami w zakresie transplantologii - powiedział. W jego ocenie, program m.in. zwiększy liczbę potencjalnych dawców szpiku, zapewni trwałość decyzji dotyczącej powołania koordynatorów transplantacyjnych pracujących w szpitalach, pozwoli na wprowadzenie nowych metod leczenia oraz wpłynie na poprawę warunków w szpitalach, w których dokonuje się przeszczepień, bo umożliwi zakup aparatury, której do tej pory brakuje. - Z mojego punktu widzenia najistotniejszą częścią programu jest jednak rozwój dawstwa rodzinnego, ponieważ jesteśmy na żenująco niskim poziomie - 1,8 proc. wśród wszystkich przeszczepień nerek, a na przykład w Norwegii - 42 proc. - powiedział. Jak dodał, wymaga to żmudnej pracy i rozmów z rodzinami pacjentów, by ci nie byli stawiani w roli petenta wobec własnej rodziny. Narodowy Program Rozwoju Medycyny Transplantacyjnej ma poprawić statystyki dotyczące liczby dokonywanych w Polsce przeszczepień. Zgodnie z danymi Centrum "Poltransplant", w 2009 r. w Polsce dokonano 1122 transplantacje narządów, z czego w 1077 przypadkach narządy pochodziły od dawców zmarłych, a tylko w 45 przypadkach - od dawców żywych. W tym roku, w okresie od stycznia do końca września, przeszczepiono w sumie 905 narządów - o 68 więcej niż w tym samym okresie ub.r.