Tusk podczas wtorkowej konferencji prasowej pytany był o zespół smoleński, który - według doniesień medialnych - kompletuje szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych (PKBWL) Maciej Lasek. Wielokrotnie mówił on w mediach o pomyśle stworzenia zespołu, złożonego m.in. z członków byłej komisji Jerzego Millera, którzy mieliby wyjaśniać nieprawdziwe, ich zdaniem, tezy dotyczące katastrofy smoleńskiej. Tusk pytany, czy nie jest za późno na powstanie takiego zespołu, powiedział m.in.: "Długo wytrzymywaliśmy, ale zbyt często eksperci, którzy nadal przecież pracują w komisji do badania katastrof lotniczych, ich autorytet i autorytet państwa był podważany nieustannie i z coraz większą mocą". - Czy to coś pomoże? Czy to uspokoi tę falę, te emocje? Nie wiem, trudno mi powiedzieć, ale szanuję decyzję pana Laska i jego współpracowników, że postanowili jednak podjąć ten trud - mówił premier. - Nie ukrywamy, że to, co zdarzyło się po publikacji "Rzeczpospolitej" - gdzie po raz kolejny, w naszej ocenie, przekroczono wszelkie miary, jeśli chodzi o ocenę pracy rządowych ekspertów pracujących w komisji Millera - że to było takim ostatecznym impulsem, by jednak ludzie, którzy zaangażowali cały swój autorytet, wszystkie swe umiejętności w wyjaśnianie przyczyn katastrofy, żeby wyszli z cienia i zaczęli mówić bardzo wyraźnie, tłumaczyć opinii publicznej absurdalność niektórych tez, sformułowań i zarzutów - tłumaczył Tusk. Chodzi o publikację "Rz" z końca października, gdy dziennik napisał, że śledczy znaleźli na wraku samolotu Tu-154M w Smoleńsku ślady trotylu i nitrogliceryny. - Ja bym wolał, by w ogóle nie było takiej potrzeby, szczerze powiedziawszy. I ja nie czuję się powołany do tego, by kogoś zmuszać do zajmowania publicznego stanowiska, bo oni swą pracę wykonali bardzo dobrze, ja o tym wiem, niezależnie od tego jak wielu ludzi w Polsce uważa, że raport komisji Millera niczego nie wyjaśnił" - powiedział Tusk. Podkreślił, że raport jest profesjonalny, doceniony przez wszystkich, którzy znają się na rzeczy - i w Polsce, i za granicą. "Był może najmniej pozytywnie oceniony w Rosji, ponieważ bardzo wyraźnie wskazał zakres rosyjskiej odpowiedzialności za katastrofę - dodał. - Ale jeśli zamówienie polityczne było na inną interpretację, to wiadomo, że nie usatysfakcjonuje taki raport wszystkich aktorów na scenie publicznej w Polsce. I stąd taka decyzja w tych ostatnich tygodniach - powiedział. Tusk tłumaczył, że nie chciano, by instytucje rządowe i eksperci, którzy pracowali w komisji Millera, a których jedną z głównych zalet i zasad postępowania musi być neutralność polityczna, "angażowali się w te niemal codzienne już bardzo burzliwe debaty, a czasami takie dramatycznie populistyczne eskapady niektórych polityków, bo przecież nie ekspertów". "I dlatego, stąd ta zwłoka" - zaznaczył. Przyznał także, że nie raz słyszał poganianie: "panie premierze, proszę coś zrobić, bo przecież coraz więcej ludzi będzie wierzyło w jakieś bzdurne teorie, musicie dawać odpór". - Naszym zadaniem było przygotować rzetelny raport i zdawaliśmy sobie sprawę - od pierwszych dni eksperci, którzy pracowali nad wyjaśnianiem katastrofy smoleńskiej, uprzedzali mnie: panie premierze, przykra prawda o katastrofach lotniczych jest zawsze taka sama: to jest prawda skomplikowana, nikogo niesatysfakcjonująca z reguły nie ma jednego powodu i może pan być pewien, że jak skończymy swą pracę i przedstawimy cały łańcuch przyczyn, skutków, etc., to nikt w Polsce nie będzie zadowolony, bo każdy chciałby mieć własną, prostą, jednoznaczną wersję. I tak się stało - dodał premier.