wybuchł w związku z publikacją książki historyków IPN "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii". Autorzy Sławomir Cenckiewicz i Piotr Gontarczyk stawiają w niej tezę, że w latach 70. Wałęsa donosił SB jako agent "Bolek". Natomiast gdy już został prezydentem niszczył dowody swojej współpracy. Zdaniem byłego prezydenta nadawanie mu mandatu 'Bolka" to obecnie skandal "nie tylko prawny, ale na skalę światową". "Wy bohaterowie od Bolka chcecie mierzyć się ze mną. Za tamten czas. Pokażcie Wasze osiągnięcia z tamtego czasu. Pokażcie jaką cenę zapłaciliście. To jest barbarzyństwo, to jest bezczelność, to jest chamstwo, brakuje słów. Każdy z Was jest potrójnym Bolkiem w kiepskiej postawie i działaniu w tamtym czasie" - napisał Wałęsa na swoim blogu. Jako dowód, że nie był "Bolkiem" podaje fakt, że nikt wspomniany w donosach tego agenta, nie został zwolniony z pracy, ani "nie spotkała go żadna inna represja". Takie środki - jak przypomina - stosowano natomiast wobec niego. "Jak podaje Wyszkowski za swoim agentem z SB od 1970 roku jestem na stałym podsłuchu i podglądany w pracy, w domu, a nawet w sypialni. A dlaczego Wam w tym bohaterom od Bolka nie założyli podsłuchu, dlaczego Was nie wyrzucano z pracy, dlaczego wierzycie SB a nie mnie. Szkoda słów" - podsumowuje Wałęsa.