W niedzielę po południu media izraelskie podały, iż w poniedziałek do Polski przybędą przedstawiciele izraelskich władz. Portal "Times of Israel" napisał, że do Warszawy - gdzie, jak zauważa, trwa sprzeciw wobec wypłaceniu odszkodowań Żydom, których rodziny straciły majątek w czasie Holokaustu - na "serię spotkań z przedstawicielami polskiego rządu" uda się izraelska delegacja pod egidą ministerstwa ds. równouprawnienia społecznego. Jak pisał portal, resort odniósł się do spotkań zaplanowanych w Warszawie jako do "ważnego i bezprecedensowego politycznego osiągnięcia". Informację zdementowało w niedzielę polskie MSZ. "W związku z dokonaną w ostatniej chwili przez stronę izraelską zmianą składu delegacji, która mogła sugerować, że rozmowy miałyby koncentrować się na kwestiach restytucji mienia, strona polska podjęła decyzję o odwołaniu wizyty izraelskich urzędników" - napisał resort dyplomacji w oświadczeniu. "To jest ustawa obcego państwa" O sprawę spytano w poniedziałek w Polsat News rzeczniczkę rządu. Kopcińska powiedziała, że delegacja, która miała odwiedzić nasz kraj, "przede wszystkim nie miała przyjechać w sprawie ustawy 447". "To jest ustawa obcego państwa. Polska nie ma ani prawnego, ani moralnego obowiązku, by cokolwiek komukolwiek oddawać czy zwracać. Faktycznie, gdy uległ zmianie skład tej delegacji, MSZ odwołało ją, by nie dawać pretekstu do takich rozmów" - zaznaczyła. "Bo my, Polacy, jesteśmy ofiarami II wojny światowej, mamy jednoznaczne twarde stanowisko, nie będziemy nic nikomu oddawać, nie ma po temu odstaw ani prawnych, ani moralnych; to my zostaliśmy napadnięci, zniszczony został nasz kraj, zamordowani nasi obywatele, którzy często z narażeniem zdrowia i życia własnych rodzin ratowali sąsiadów pochodzenia żydowskiego" - dodała Kopcińska. "Nie powiedzieliśmy ostatniego słowa" Rzeczniczkę rządu spytano, czemu w takim razie rząd nie przyjmie przepisów, zaproponowanych przez klub Kukiz'15, który chce wprowadzenia zakazu prowadzenia negocjacji na temat roszczeń do mienia bezspadkowego ofiar Holokaustu. "Na ten temat już mówił wcześniej premier Mateusz Morawiecki. To nie jest tak, że jej (ustawy) nie przyjmiemy, tylko nie robi się wszystkiego prowadząc odpowiedzialną politykę państwa polskiego jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. My wiele przez te 3,5 roku zrobiliśmy i wiele jeszcze przed nami" - odpowiedziała Kopcińska. "Nie powiedzieliśmy ostatniego słowa, powiedzieliśmy jasno i stanowczo, dementując nieprawdziwe informacje pojawiające się w przestrzeni publicznej, że Polska nie jest zobowiązana do zwrotu jakiegokolwiek mienia, nawet tego bezspadkowego" - dodała rzeczniczka rządu. Symboliczny charakter? Prezydent USA Donald Trump podpisał w maju 2018 r. ustawę o sprawiedliwości dla ofiar, którym nie zadośćuczyniono (Justice for Uncompensated Survivors Today - JUST), dotyczącą restytucji mienia ofiar Holokaustu. W grudniu 2017 r. ustawę zarejestrowaną w dzienniku ustaw jako S.447 (ustawa Senatu nr 447) jednomyślnie przyjęła izba wyższa amerykańskiego Kongresu, a pod koniec kwietnia 2018 r. Izba Reprezentantów. Po podpisaniu ustawy przez Trumpa sekretarz stanu USA będzie zobowiązany do przedstawienia w dorocznym raporcie o przestrzeganiu praw człowieka w poszczególnych państwach albo w dorocznym raporcie o wolności religijnej na świecie sprawozdania o realizacji ustaleń zawartych w tzw. deklaracji terezińskiej. Deklaracja ta, przyjęta w 2009 r. przez 46 państw świata na zakończenie praskiej Konferencji ds. mienia ery Holokaustu, jest niezobowiązującą listą podstawowych zasad mających przyspieszyć, ułatwić i uczynić przejrzystymi procedury restytucji dzieł sztuki oraz prywatnego i komunalnego mienia przejętego siłą, skradzionego lub oddanego pod presją w czasie Holokaustu. Ustawa JUST nie przewiduje żadnych sankcji dla państw sygnatariuszy deklaracji terezińskiej, które nie spełniły swych obietnic dotyczących zwrotu mienia ofiar Holokaustu ich prawowitym właścicielom bądź ich spadkobiercom i dlatego ma głównie symboliczny, deklaratywny charakter.