Zdjęcia kilkunastu tomów akt śledztwa w sprawie tzw. afery podsłuchowej, które prowadzi Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga, opublikowano na jednym z portali społecznościowych na profilach Zbigniewa S. i jego gazety. W materiałach pojawiają się dane świadków, podejrzanych i pokrzywdzonych, na fotokopiach nie zaczerniono żadnych informacji. Za publiczne rozpowszechnianie bez zezwolenia materiałów ze śledztwa grozi grzywna, ograniczenie wolności lub kara do lat dwóch pozbawienia wolności. O wszczęcie śledztwa wystąpiła praska prokuratura. Wszczęła je już Prokuratura Okręgowa w Warszawie. We wtorek po południu w związku z tą sprawą, premier Ewa Kopacz spotkała się z prokuratorem generalnym Andrzejem Seremetem i ministrem sprawiedliwości Borysem Budką, z którymi rozmawiała o tym, "jak mogło dojść do takiego przecieku". "To powoduje destabilizację państwa i brak zaufania do prokuratury. Pani premier podjęła działania wyjaśniające, bada opinie prawne. Na pewno sytuacja jest bardzo poważna, czekamy na jutrzejsze wyjaśnienia prokuratora w Sejmie" - dodała rzeczniczka rządu. "Trzeba sprawdzić, jakie popełniono błędy i dlaczego prokuratura nie zabezpieczyła danych osobowych w tych dokumentach. To musi trwać, poczekajmy do jutra" - mówiła Kidawa-Błońska. W jej ocenie, "przecieki z prokuratury, doniesienia medialne i to co można przeczytać w internecie bulwersuje nie tylko opinię publiczną, ale także rząd i panią premier".