Jak czytamy w "DGP" - BIOMED-LUBLIN, czyli jedyna firma produkująca w Polsce ten preparat - ma problemy z jego dostarczeniem. "Szczepionek z zapasu starczy najwyżej do połowy maja. Kiedy się skończą, noworodki będą opuszczać szpitale niezabezpieczone przed gruźlicą" - mówi w rozmowie z dziennikiem Izabela Kucharska, zastępca głównego inspektora sanitarnego. W grudniu ubiegłego roku firma wstrzymała dostawy po tym, jak pojawiło się podejrzenie, że nowa partia leku jest wadliwa. Od początku 2019 roku dzieci szczepione były z rezerw, które również są ograniczone (m. in. przez termin ważności). Z wcześniejszych szacunków sanepidu wynikało, że w przypadku braku nowej partii, rezerwy skończą się pod koniec kwietnia. Jak czytamy w "DGP" - czarny scenariusz właśnie się spełnia - produktu praktycznie już nie ma. Szpitale otrzymały polecenie, żeby optymalizować wykorzystanie leków. Aktualnie - jak czytamy w dzienniku - po wyjściu ze szpitala, dzieci będą kierowane do punktów, w których zostaną zaszczepione, gdy tylko na rynku pojawi się nowa partia. Więcej w "Dzienniku Gazecie Prawnej".