Lekarz poprosił o anonimowość. Rozmówca dziennikarki "DGP" pracuje na etat od 7.30 do 15.30 w jednym z warszawskich szpitali. Z tego tytułu zarabia około 5 tys. zł miesięcznie. Będąc zatrudniony przez agencję zewnętrzną do tego samego szpitala bierze dodatkowe dyżury. Tym razem jest rozliczany z pracy na godziny - około 80-100 zł brutto za jedną. Podobne dyżury lekarz bierze w jeszcze jednym szpitalu. Raz w miesiącu specjalista jeździ do małej miejscowości pod Warszawą, gdzie dyżuruje cały weekend - od 18 w piątek do 6 w poniedziałek. Za taki weekend zarabia około 5,2 tys. zł brutto. Lekarz bierze też udział w badaniach klinicznych, prowadzi szkolenia i wykłady. Łącznie w miesiącu pracuje około 290-300 godzin. Na pytanie Klary Klinger o miejsce misji w takiej pracy rozmówca odpowiada: "Filozof przy pustej misce po trzech dniach szybko przestanie filozofować, tylko będzie myślał o jedzeniu. O misji można rozmawiać, jak jest się wypoczętym. Ja też, jak zaczynam dyżur, czuję misję. Gdyby mnie pani zapytała pod koniec 72-godzinnego dyżuru, to nie wiem, co bym odpowiedział". Cały wywiad w dzisiejszym "Dzienniku Gazecie Prawnej". Podczas piątkowych rozmów ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła z lekarzami rezydentami nie doszło do porozumienia. Spotkanie związane było z wypowiedzeniem przez część lekarzy klauzuli opt-out, która pozwalała im na pracę powyżej 48 godzin tygodniowo. Według różnych stron konfliktu, niepodpisanych klauzul jest od około 3,5 tys. do 5 tys. Protestujący wstępnie zgodzili się na obniżenie swoich żądań. Domagają się nadal zwiększenia funduszy na służbę zdrowia do 6 procent PKB w ciągu 5 lat.