Jak nieoficjalnie ustalili dziennikarze "DGP", sytuacja w obozie rządzącym jest ciągle napięta i to poważnie, bo "może się skończyć utratą większości przez gabinet Mateusza Morawieckiego". Przypomnijmy, w minioną środę porozumienie zawarli Jarosław Kaczyński i Jarosław Gowin. W specjalnym komunikacie napisali, że obie partie przygotowały rozwiązanie, które zagwarantuje Polakom możliwość wzięcia udziału w demokratycznych wyborach. Poinformowali również, że "po 10 maja 2020 r. oraz przewidywanym stwierdzeniu przez SN nieważności wyborów, wobec ich nieodbycia, Marszałek Sejmu ogłosi nowe wybory prezydenckie w pierwszym możliwym terminie". Tymczasem dzień później prezes Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN Joanna Lemańska wyraziła zdziwienie takim określeniem. Zdaniem "DGP", PiS ma obawy, że Sąd Najwyższy nie zajmie żadnego stanowiska w sprawie wyborów. Dlatego rozważana opcja jest taka, aby marszałek Sejmu Elżbieta Witek skorzystała z przepisu z ustawy korespondencyjnej i zarządziła termin wyborów 23 maja - piszą Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak. Z informacji, do których dotarli dziennikarze "DGP" wynika, że kolejna próba doprowadzenia przez PiS do wyborów w maju wywołała poważne napięcie w koalicji, szczególnie z politykami Porozumienia. Szef tego ugrupowania Jarosław Gowin i jego stronnicy chcieli bowiem za wszelką cenę uniknąć głosowania w tym miesiącu, tłumacząc, że z powodu epidemii koronawirusa jest to niemożliwe. "W najgorszym razie będziemy mieli wybory, ale liczymy, że nasi koalicjanci zrozumieją, że nie było innego wyjścia i zaakceptują to rozwiązanie" - twierdzi informator "DGP" z obozu władzy. Jeszcze dziś zostanie ogłoszony termin wyborów? Jak ustalił z kolei dziennikarz RMF FM, Krzysztof Berenda, między Prawem i Sprawiedliwością i Porozumieniem trwa spór w sprawie zasad przesuniętych wyborów - i żadna ze stron nie chce ustąpić. Według tych doniesień, Jarosław Gowin chce wyborów zorganizowanych przez Państwową Komisję Wyborczą, w których mogliby wystartować dowolni kandydaci. Jarosław Kaczyński natomiast chce wyborów przeprowadzonych jak najszybciej i bez dodawania do obecnej stawki nowych kandydatów. Jak ustalił Krzysztof Berenda, sprawa stanęła na ostrzu noża, a jeśli nie dojdzie do przełomu, to bardzo możliwym scenariuszem jest ten, w którym jeszcze dzisiaj, przed północą - czyli w ostatnim możliwym terminie - marszałek Sejmu Elżbieta Witek ogłosi, że wybory przeprowadzone zostaną za dwa tygodnie, w sobotę 23 maja, w trybie korespondencyjnym. Taką możliwość - zmiany w czasie epidemii terminu zarządzonego już głosowania - daje jej właśnie przeprowadzona przez parlament, dzięki głosom posłów Gowina, ustawa o głosowaniu korespondencyjnym w tegorocznych wyborach prezydenckich.