Negocjacje rządu z nauczycielami zakończyły się w poniedziałek bez porozumienia, ale zostały wznowione dzisiaj od godz. 8.00. Tymczasem, jak informuje "Dziennik Gazeta Prawna", MEN sięga w rozmowach po nowy argument. "Kilka tysięcy dyrektorów nie zgłosiło do okręgowych inspekcji pracy, że są w sporze z pracownikami. A to jest naruszenie przepisów ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych przez niedopełnienie obowiązków, za co grozi kara grzywny i ograniczenia wolności. Na naszą prośbę inspekcje pracy ogłosiły szczegółowe kontrole" - mówi w rozmowie z dziennikiem osoba z otoczenia szefowej MEN Anny Zalewskiej.Czytaj również: Strajk w szkołach. Ile pensji straci nauczyciel?Według Związku Nauczycielstwa Polskiego, do zapowiadanego na 8 kwietnia strajku chce przyłączyć się prawie 80 proc. szkół i przedszkoli w Polsce. Z kolei według danych Państwowej Inspekcji Pracy, zaledwie 42,7 proc. dyrektorów powiadomiło o planowanych protestach okręgowe inspekcje. To wymóg, który wynika z przepisów o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. Zgodnie z nimi, pracodawca niezwłocznie podejmuje rokowania w celu rozwiązania sporu i zawiadamia właściwego okręgowego inspektora pracy.Jak donosi "Dziennik Gazeta Prawna", różnice między szkołami, które deklarują udział w strajku, a tymi, które zgłosiły do PIP, są w niektórych województwach ogromne - w woj. warmińsko-mazurskim sięga ona 30 proc., a w woj. lubuskim - nawet 45 proc. Z kolei dane, które napłynęły do głównego inspektora pracy, mówią o ok. 13 tys. szkół, przedszkoli i innych placówek oświatowych, gdzie doszło do sporu zbiorowego, a w sumie jest ich 40 tys. - czytamy w gazecie. Jak donosi dziennik, rząd sięga po ten argument, by zniechęcić nauczycieli do protestów.Więcej w "Dzienniku Gazecie Prawnej".