Prezydencki minister był pytany w programie "Tak Jest" na antenie TVN24, czy prezydent jest jednym z adresatów akcji billboardowej, i czy jest ona akcją rządową, czy społeczną. "Nie za bardzo orientuje się, o co tutaj chodzi. Fundacja ma swoje jakieś władze, niech sobie to rozliczają. Trudno nam z pozycji kancelarii prezydenta to komentować" - powiedział Dera. Dopytywany o to, czy akcja to próba nacisku na prezydenta ws. przygotowywanych przez niego projektów ustaw o KRS i SN, odparł, że akcja "pojawiła się w ostatnich dwóch tygodniach, a weta były dwa miesiące temu". "Pan prezydent ogłosił wewnątrz naszej kancelarii projekt ustaw zanim zaczęła się jakakolwiek kampania. (Teraz - red.) jest już wszystko zapinane na ostatni guzik i to żadnego wpływu na pana prezydenta nie ma" - podkreślił. "My nie odczuwamy żadnego nacisku i żadnego wpływu na to, co jest robione" - zadeklarował Dera. "Minister Soloch wskazywał na tę niedoróbkę" Prezydencki minister odniósł się także do słów szefa BBN, Pawła Solocha, który powiedział w czwartek, że "prezydent powinien mieć wpływ na obsadę stanowiska szefa MON". "To, co mówił pan Soloch, wypływa ze słabości naszej konstytucji. Bo z jednej strony pan prezydent jest zwierzchnikiem sił zbrojnych, a z drugiej praktycznie nie ma wpływu na to, kto jest ministrem MON. Minister Soloch wskazywał na tę niedoróbkę. To będzie jeden z powodów do dyskusji o tym, jak kształtować konstytucję. Moim zdaniem trzeba wybrać system; albo idziemy w system kanclerski, albo w prezydencki. (...) Chodzi o to, żeby Polacy mieli możliwość wybrać między czytelnym systemem, w którym nie ma wątpliwości kto kogo wybiera. Dziś mamy bałagan, bo mamy prezydenta, o którym konstytucja mówi że jest zwierzchnikiem sił zbrojnych na wypadek wojny, a zasada jest prosta: trzeba się zawsze szykować w pokoju" - powiedział. Według niego widać tu "niespójność konstytucji". Dera był także pytany o to, czy w najbliższym czasie będzie zwołana Rada Bezpieczeństwa Narodowego, jak wnioskował Grzegorz Schetyna. "Na pewno w przyszłości taka rada będzie powoływana, ale nie celem rozpatrywania wniosku pana Schetyny, czy zastanawiania się nad ministrem ON, bo w oparciu o jakie przesłanki?" - powiedział minister. Według niego, publikacja książki Tomasza Piątka opisująca działalność i powiązania szefa MON Antoniego Macierewicza z osobami, które "mogą stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa", nie jest tu żadną podstawą. "Można wiele rzeczy napisać w książce, ale trzeba umieć to udowodnić. (...) Wiarygodność tych sformułowań nie jest poparta żadnymi dowodami. Gdyby była, to byłaby sprawa na poziomie rządu i byłoby to już kontrolowane. Każde państwo ma swoje służby i w takim przypadku nie byłoby żadnych nominacji. A pan prezydent ma rękę na pulsie i jeśli chodzi o bezpieczeństwo kontroluje wszystko" - zadeklarował Dera. Minister powiedział także, jak wyglądały środowe konsultacje prezydenta z przedstawicielami klubów parlamentarnych. Pytany, czy w przygotowywanych przez prezydenta ustawach o KRS i SN, kompetencje ministra sprawiedliwości przejdą na prezydenta, jak uważa Ryszard Petru, odparł, że "25 wrzenia pan prezydent ogłosi co jest w tych projektach i wtedy sami państwo będziecie mogli sprawdzić, co jest prawdziwe w tym, co mówi Ryszard Petru, a co nie". "Zmiany są głębokie, bo tego wymaga sądownictwo w Polsce. To, co było znamienne podczas spotkań konsultacyjnych, to to, że wszystkie kluby mówiły o potrzebie zmian" - zapewnił Dera. Jak dodał, "reforma polskiego sądownictwa wymaga wielu etapów; teraz są zmieniane KRS i SN. To jest jeden z etapów, bardzo istotny, bo mówimy o dwóch instytucjach, które w kluczowy sposób oddziaływają na polskie sądownictwo. Po tej reformie przyjdzie kolejny etap, przyjdą kwestie dotyczące sędziów". "Bez zmian personalnych nie da się zmienić polskiego sądownictwa" - podkreślił. Jak dodał, "ta kompleksowa reforma spowoduje, że Polacy inaczej będą postrzegali polskie sądownictwo".