Do przewrócenia monumentu stojącego niedaleko kościoła św. Brygidy w Gdańsku doszło w nocy ze środy na czwartek. Nagranie filmowe z tego zdarzenia udostępnił na portalu społecznościowym dziennikarz Tomasz Sekielski. Sprawcy przesłali też portalowi oko.press kilkustronicowy manifest, w którym napisali m.in., że podjęli działanie, którego celem było "symboliczne strącenie ze wspólnotowego piedestału fałszywej pamięci i czci osoby Henryka Jankowskiego". Pomnik został przewrócony na przygotowane wcześniej opony samochodowe. Figura nie uległa uszkodzeniu, zniszczono jednak jej mocowanie. Mężczyźni ułożyli na figurze duchownego strój ministranta i dziecięcą bieliznę. Miał to być symbol cierpienia molestowanych - według nich - przez prałata dzieci. "To jest pomnik hańby. Dziękuję aktywistom, trzem bardzo odważnym mężczyznom, że to zrobili. Uważamy, że naszym obowiązkiem jest sprzeciwiać się bezprawiu, niesprawiedliwości, nierówności. Bo nie ma żadnej równości, kiedy ofiary nie mają absolutnie żadnego wsparcia. Ich słowa są deprecjonowane i są nazywani kłamcami. I ważny jest tylko mit osoby, bo ktoś chce wierzyć, że to był bohater, a krzywda jest nieważna" - mówiła podczas manifestacji Joanna Krysiak z grupy Trójmiejskie Dziewuchy Dziewuchom. Demonstranci mieli ze sobą kilkanaście transparentów z napisami: "Tam gdzie nierówność jest prawem, opór jest obowiązkiem", "Pomnik na złom, pieniądze dla ofiar", "Przewróciło się, niech leży", "Pomniki dla ofiar, nie dla katów", "Stop zbrodniom ze znakiem krzyża", "Jezus nie gwałcił, bądź jak Jezus". Uczestnicy pikiety skandowali też hasła: "Pedofilia to jest zbrodnia" i "Wierzymy ofiarom". Na zakończenie manifestacji położono na cokole pomnika dużą pluszową owieczkę i kilka transparentów. "Ta owca to symbol tych wszystkich, którzy ślepo wierzą w księdza Jankowskiego, pomimo zeznań wielu ofiar. Mają teraz pomnik ślepej wiary" - mówiła jedna z uczestniczek manifestacji. Zarzuty Trzem mieszkańcom Warszawy, którzy przewrócili monument, gdańska prokuratura postawiła w piątek zarzuty znieważenia pomnika i zniszczenia mienia. Nie przyznali się do winy. Prokuratura zastosowała wobec nich dozór policyjny oraz poręczenia majątkowe w wysokości po 20 tys. zł. Wstępne ustalenia mówią, że naprawa wyrządzonych szkód może pochłonąć 25 tys. zł. Zawiadomienie o uszkodzeniu złożyli przedstawiciele społecznego komitetu budowy pomnika ks. Jankowskiego, którego staraniem w 2012 r. monument stanął w sąsiedztwie gdańskiego kościoła św. Brygidy. Przedstawiciele komitetu zapowiadali, że jeszcze w piątek ustawią pomnik w tym samym miejscu. Ostatecznie z tego zrezygnowali. Zastępca przewodniczącego Zarządu Regionu Gdańskiego NSZZ "Solidarność" Roman Kuzimski powiedział dziennikarzom, że przyczyną była "bariera urzędnicza". Urząd Miejski w Gdańsku poinformował w piątek, że ponowny montaż pomnika wymaga zgłoszenia do Wydziału Urbanistyki i Architektury. "To jest dla nas zupełnie niezrozumiałe. Nie potrzebujemy takiej zgody, bo my nie stawiamy nowego pomnika, on był tylko w renowacji" - mówił Kuzimski. Działacz "S" zapowiedział, że pomnik duchownego wróci na swoje miejsce w innym terminie. Ponowne zdewastowanie pomnika Z kolei w nocy z czwartku na piątek ktoś wymalował sprayem na cokole pomnika kapłana czerwoną farbą napisy: "Bądź za ofiarami", "Zło" i "Pedofil". W grudniu 2018 r. w "Dużym Formacie", magazynie "Gazety Wyborczej", opublikowano reportaż "Sekret Świętej Brygidy. Dlaczego Kościół przez lata pozwalał księdzu Jankowskiemu wykorzystywać dzieci?", w którym kapelan Solidarności, wieloletni proboszcz parafii św. Brygidy w Gdańsku Henryk Jankowski został oskarżany m.in. o seksualną przemoc wobec nieletnich. Robert Pietrzak