PAP: Jakie opinie panowały na arenie międzynarodowej w 1918 r. odnośnie do odrodzenia się państwa polskiego? Czy sprawa odrodzenia się Polski była obiektem szczególnego zainteresowania? Dr hab. Piotr Szlanta: W 1918 r. sprawy polskiej nie można już było zamieść pod dywan. Została ona umiędzynarodowiona jeszcze w listopadzie 1916 r. poprzez Akt 5 listopada, w którym cesarze Austrii oraz Niemiec - Franciszek Józef I oraz Wilhelm II - proklamowali powstanie związanego z nimi sojuszem wojskowym Królestwa Polskiego. Odtąd nie było już odwrotu. Stanowisko w sprawie polskiej musiały zająć także, wcześniej czy później, państwa Ententy. Po upadku caratu w Rosji w wyniku rewolucji lutowej w marcu 1917 r. zarówno Rząd Tymczasowy, jak i Piotrogrodzka Rada Delegatów Robotniczych i Żołnierskich również uznały prawo Polaków do samostanowienia. To rozwiązywało ręce mocarstwom zachodnim, które dotąd traktowały sprawę polską jako wewnętrzną kwestię swego rosyjskiego sojusznika. Za ich zgodą latem 1917 r. ukonstytuował się Komitet Narodowy Polski. Ta mająca swą siedzibę w Paryżu organizacja była swego rodzaju polskim rządem emigracyjnym, sprawującym polityczny nadzór nad tworzoną nad Sekwaną Armią Polską. Kolejnym ważnym etapem umiędzynarodowienia sprawy była słynna deklaracja prezydenta Woodrowa Wilsona z 8 stycznia 1918 r. Podczas przemówienia do Kongresu USA Wilson uznał, że powstanie zjednoczonej z ziem trzech zaborów, mającej dostęp do morza Polski stanowi warunek trwałego pokoju w Europie. Słowem, obie strony toczącej się już od czterech lat Wielkiej Wojny uznawały w 1918 r. sprawę polską za istotną i musiała ona znaleźć swoje rozwiązanie na konferencji pokojowej, niezależnie od tego, która ze stron wyszłaby z wojny zwycięsko. 3 czerwca 1918 r. w Wersalu pod Paryżem premierzy Francji, Wielkiej Brytanii i Włoch złożyli deklarację dotyczącą powstania "zjednoczonego i niepodległego państwa polskiego z wolnym dostępem do morza". Jaka była faktyczna ranga tej deklaracji, a na ile był to gest symboliczny? - To nie był gest symboliczny. 3 czerwca 1918 r. premierzy uznali prawo Polaków do samostanowienia. To było jednoznaczne zobowiązanie polityczne podjęte przez głównych członków koalicji, uzupełniające niejako deklarację Wilsona, wcześniejszą o pół roku. Trudno byłoby te słowa w przyszłości odwołać, nie tracąc przy tym na wiarygodności. Co zadecydowało, że właśnie wtedy postanowiono wydać taką deklarację? - W czerwcu 1918 r. nie było jeszcze wcale przesądzone, że to właśnie państwa Ententy wygrają wojnę. Rosja była już pogrążona w wojnie domowej, władzę przejęli tam bolszewicy. Zatem front wschodni w marcu 1918 r. wraz z zawarciem pokoju w Brześciu Litewskim został zlikwidowany. Natomiast toczyły się ciężkie walki na froncie zachodnim, gdzie od marca 1918 r. aż do lata trwały niemieckie ofensywy. Tę deklarację możemy zatem uznać również za próbę zachęcenia Polaków - jeńców z armii niemieckiej i austro-węgierskiej, Polonii amerykańskiej czy kanadyjskiej, a także francuskiej - do wstępowania w szeregi Armii Polskiej we Francji. Chciano tym gestem pozyskać kolejnego sojusznika, również na okres po - jak wierzono - wygranej wojnie. Dlaczego akurat w czerwcu 1918 r.? Po słowach prezydenta Wilsona ze stycznia oficjalne stanowisko w tej ważnej kwestii musiały zająć i inne państwa koalicji. Negocjacje dyplomatyczne zajęły jednak trochę czasu. Dlaczego to właśnie powstanie państwa polskiego miało być gwarantem trwałego pokoju w Europie? - Polska miała być jednym z elementów tego ładu, naturalnie nie stanowiła jego kluczowego elementu. Uznano natomiast, że jeżeli ten nowy ład międzynarodowy miałby być zbudowany na prawie narodów do samostanowienia, co wyraźnie stwierdzała deklaracja prezydenta Wilsona, nie można pozbawiać liczącego kilkanaście milionów członków narodu prawa do własnego państwa. Bez spełnienia postulatów Polaków powojenna sytuacja w Europie Wschodniej nie byłaby stabilna, stanowiąc zarzewie dalszych konfliktów, tak jak w wieku XIX, gdy Polacy kilkakrotnie sięgali po broń, wszczynając powstania i rewolty. Prezydent Wilson w 13. punkcie swojego przemówienia powiedział, że niepodległe państwo polskie powinno objąć ziemie zamieszkane przez ludność bezspornie polską. Czy deklaracja z 3 czerwca zawierała szczegóły dotyczące przyszłych granic Polski? - Ta deklaracja mówiła tylko, że ma powstać Polska z dostępem do morza, jednak nie mówiła nic o jej granicach. W drugim okresie wojny, od mniej więcej lata 1916 r., nie tylko politycy polscy, lecz także przedstawiciele innych narodów Europy Środkowo-Wschodniej deklarowali chęć stworzenia na gruzach imperiów niemieckiego, austro-węgierskiego i rosyjskiego własnych państw narodowych. Granice przyszłych państw narodowych były oczywiście bardzo trudne do określenia. Nie sposób było wykreślić na mapie linie podziałów, które satysfakcjonowałyby wszystkie zainteresowane narody, nierzadko wszak aspirujące do tych samych, mieszanych etnicznie i językowo terytoriów. W sporach o ich przebieg powoływano się na wiele argumentów, w tym historycznych i gospodarczych. Granice miano określić dopiero po zakończeniu wojny, którą trzeba było najpierw wygrać. Jak deklarację z 3 czerwca przyjęła opinia międzynarodowa? Czy wpłynęła ona na powojenny kształt Europy? - Ustalenia z deklaracji stanowiły podstawę negocjacji pokojowych, zwłaszcza że to właśnie państwa Ententy wygrały I wojnę światową. Po zawieszeniu broni w listopadzie 1918 r., po ponad miesiącu zebrała się w Paryżu konferencja pokojowa. Deklaracja z 3 czerwca stanowiła podstawę do dalszych negocjacji w kwestii polskiej. Nikt już nie kwestionował prawa Polaków do samostanowienia. Czy dzisiaj, w pamięci zbiorowej, ta deklaracja nie została przysłonięta przez inne dokumenty, m.in. orędzie Wilsona? - Tak, ma pani rację. Pamięć o tym wydarzeniu została wyparta. Był to również wynik zabiegów w sferze polityki historycznej w okresie II Rzeczypospolitej. Wówczas to prezydentowi Wilsonowi przypisywano główną zasługę dla umiędzynarodowienia sprawy polskiej po stronie państw Ententy. Jak w ogóle ocenia pan rolę międzynarodowych deklaracji w odzyskaniu przez Polskę niepodległości? - Odzyskiwanie przez Polskę niepodległości było procesem skomplikowanym, który równolegle toczył się na kilku płaszczyznach - militarnej, politycznej i dyplomatycznej. Oczywiście Polacy wywalczyli niepodległość głównie dzięki swej determinacji, ofiarności, natomiast nie ma co się oszukiwać - bez sprzyjającej koniunktury międzynarodowej nie udałoby się zrealizować tego marzenia kilku pokoleń rodaków. Jak pisał jeden z architektów niepodległej Rzeczypospolitej Roman Dmowski w książce "Polityka polska i odbudowanie państwa", w 1914 r. nikt nie marzył o tym, że po czterech latach wojny jeden z polskich zaborców - pogrążona w wojnie domowej Rosja - będzie wyeliminowany, a dwóch innych mając przeciw sobie wszystkie inne wielkie mocarstwa, przegra wojnę; a także o tym, że żaden z zaborców nie będzie brał udziału w konferencji pokojowej, będzie w niej natomiast uczestniczyła Polska. Bez wsparcia wielkich mocarstw trudno byłoby sobie wyobrazić odzyskanie przez Polskę państwowości. Zatem zarówno orędzie Wilsona z 8 stycznia, jak i deklaracja wersalska z 3 czerwca 1918 r. stanowiły ważne etapy w złożonym procesie odzyskiwania przez Polskę suwerennego bytu narodowego. Rozmawiała Anna Kruszyńska (PAP)