"Skazani nie byli rycerzami stającymi w obronie polskich kobiet. Podjęli działania brutalne i agresywne. Osoby narodowości meksykańskiej nie dały ku temu powodu" - podkreślił Sąd Najwyższy.18 sierpnia 2013 r. na plaży w Gdyni grupa sympatyków Ruchu Chorzów, którzy tego dnia wieczorem mieli kibicować swojej drużynie w meczu z Arką Gdynia, pobiła członków załogi szkolnego żaglowca Akademii Marynarki Wojennej Meksyku "Cuauhtemoc", który w tych dniach zawinął do Gdyni. Poszkodowanych zostało dwóch marynarzy. Prokuratura skierowała dwa akty oskarżenia w tej sprawie. Jedna ze spraw, przeciwko 7 osobom, właśnie znalazła swój finał. Podczas procesu większość oskarżonych nie przyznała się do pobicia marynarzy, a dwóch wyjaśniło, że sami zostali zaatakowani przez obywateli Meksyku rozbitą butelką. Wyrok I instancji w tej sprawie zapadł pod koniec stycznia 2014 r. w Sądzie Rejonowym w Gdyni. Oprócz bezwzględnych kar więzienia gdyński sąd zdecydował też, że oskarżeni mają zapłacić po 3 tys. zł zadośćuczynienia każdemu z dwóch pokrzywdzonych obywateli Meksyku. Najsurowszy wyrok wobec Łukasza Z. wynikał z tego, że miał on już dwa prawomocne wyroki oraz toczyły się przeciw niemu sprawy dotyczące zakazu stadionowego oraz znieważenia policjanta. Obrońcy wszystkich oskarżonych apelowali do Sądu Okręgowego w Gdańsku, wnosząc o złagodzenie wyroku, kary w zawieszeniu, uchylenie wyroku bądź uniewinnienie. SO nieco złagodził kary wobec jednego ze skazanych, a wobec wszystkich z opisu zarzuconego im czynu wyeliminował stwierdzenie o "udziału w zbiegowisku mającym na celu pobicie". Skazani zostali uznani za winnych pobicia dwóch meksykańskich marynarzy. Gdański sąd podkreślił, że postawa oskarżonych zasługuje na "szczególne potępienie", a sama bójka na plaży miała "bardzo drastyczny przebieg". "Oskarżeni w sposób brutalny pobili dwóch pokrzywdzonych (...). Rotacyjnie otaczali pokrzywdzonych i kopali ich po całym ciele, w tym w głowę. Działanie oskarżonych było nacechowane agresją i brutalnością. Oskarżeni działali w dzień, na plaży, nie przejmując się obecnością innych osób, w tym dzieci. Wykorzystali fakt, że stanowili dużą grupę, bili pokrzywdzonych bez zastanowienia i bez żadnego uzasadnionego powodu" - mówiła sędzia. Obrona skazanych złożyła kasacje, które w piątek rozpoznał Sąd Najwyższy. Obrona wskazywała, że to przez media podsądnych potraktowano szczególnie surowo. "Takie sprawy porachunków między różnymi grupami to codzienność, nadano temu wydźwięk związany z tzw. pseudokibicami" - argumentowała mec. Anna Krukowska-Konik. Jej zdaniem sąd i prokuratura popełniły w sprawie błędy, m.in. nie dopuszczając obrońców do przesłuchania Meksykanów na wstępnym etapie śledztwa. Innym błędem sądu miało być - według obrony - to, że jeden z sędziów orzekających w sądzie odwoławczym, decydował wcześniej w sprawie aresztów dla oskarżonych, co nie powinno mieć miejsca. "Niesłusznie zostałem oskarżony, proszę o uniewinnienie mnie z zarzutu pobicia, bo nie ma dowodów, że pobiłem. Zdarzenie było dynamiczne, nie wiem jak to możliwe, że Meksykanie zapamiętali moją twarz. Może dlatego, że policja mnie niesłusznie zatrzymała i robiła okazania w szpitalu, gdzie byli też Meksykanie, którzy grozili mi i wytykali palcami" - mówił jeden ze skazanych, Sławomir M. Broniąca Piotra P. mec. Maria Feric-Pawlak dodała, że jej klient "tylko incydentalnie wziął udział w zdarzeniu", a obecnie zmienił swe życie i zamierza wziąć ślub. Wnosiła o to, by SN mu to umożliwił. Za oddaleniem kasacji obrońców był reprezentujący Prokuraturę Generalną Jerzy Engelking. Jak mówił, nie ma automatyzmu, w myśl którego sędzia, który rozpoznawał wnioski o areszt, nie może orzekać w sprawie głównej. "Musiałby ujawnić swój stosunek do sprawy - a takiego zarzutu obrona nie stawia" - wskazał. Jak dodał, wyrok wydano na podstawie całościowej analizy wszystkich zeznań i nagrań z monitoringu. W piątek po naradzie SN oddalił apelacje obrońców uznając je za "oczywiście bezzasadne". "Wyrok sądu odwoławczego jest przekonujący i kompletny" - mówił w ustnym uzasadnieniu orzeczenia sędzia SN Tomasz Artymiuk. Wywody obrony uznał za "polemikę z trafnymi ustaleniami sądu". Argumenty o oddziaływaniu mediów na sąd lub o niewspółmierności kary SN uznał za "nie na miejscu".