Obrońcy zażalili się na decyzję sądu z 3 maja o przedłużeniu Kwietniowi aresztu do 30 października.Adwokat Tomasz Wróbel podnosił m.in., iż na obecnym etapie, kiedy proces zbliża się ku końcowi, areszt tymczasowy nie powinien być stosowany. Kwestionował podniesioną w uzasadnieniu obawę, że Brunon Kwiecień na wolności będzie utrudniał proces wpływając na świadków i że popełni podobne przestępstwo. Wnosił o uchylenie aresztu i zastosowanie wobec oskarżonego poręczenia majątkowego w wysokości 200 tys. zł na hipotece nieruchomości. Z kolei adwokat Maciej Burda zarzucał sądowi prowadzącemu proces naruszenie praw obywatelskich i zasad obiektywizmu, a nawet uczciwości. W uzasadnieniu wskazywał, iż wbrew jego wnioskowi sąd nie przesłuchał na początku najważniejszych świadków, tylko zaczął od przesłuchiwania mniej ważnych, przez co - jak wywodził - świadomie ograniczył wartość dowodową zeznań istotnych świadków. Naraził też oskarżonego na długie przebywanie w areszcie. Adwokat wskazywał także na istnienie konfliktu obrony z sądem, powołując się na postępowanie dyscyplinarne przeciwko niemu, toczące się z doniesienia sądu. Na jednej z pierwszych rozpraw sąd zawiadomił bowiem Okręgową Radę Adwokacką, że obrońca przekazał mediom informacje, które w nieprawdziwej wersji ukazały się w jednej z ogólnopolskich gazet; potem zaś sąd nie zgodził się na umorzenie tego postępowania dyscyplinarnego. Na dowód konfliktu mec. Burda przekazał sądowi apelacyjnemu pismo, w którym sędzia prowadząca proces odwołuje się od umorzenia postępowania przeciwko niemu. Argumentów obrońców nie podzielał prokurator. Podkreślił, że postępowanie jest zawiłe i wielowątkowe, ale w jego ocenie proces toczy się prawidłowo. Wskazał m.in., że nie zgadza się ze stanowiskiem obrońcy, kwestionującym uczciwość sądu. Podkreślił, że to sąd decyduje, w jakiej kolejności przesłuchuje świadków, i przeprowadza kolejne dowody. "W przypadku wątpliwości co do obiektywizmu sędziego obrońca mógł złożyć wniosek o wyłączenie sędziego, czego jednak dotychczas nie uczynił" - stwierdził prokurator. Sąd Apelacyjny nie uwzględnił zażalenia obrońców i utrzymał w mocy zaskarżone postanowienie o przedłużeniu aresztu Kwietniowi do 30 października. Jak wskazał, istnieją argumenty przemawiające za dalszym stosowaniem aresztu wobec oskarżonego i zostały one trafnie wskazane przez sąd pierwszej instancji. Jest to głównie obawa matactwa, tj. wpływania na zeznania ważnego świadka, który jeszcze nie został przesłuchany; zagrożenie surową karą i obawa popełnienia nowego podobnego przestępstwa przez oskarżonego. "Jeżeli - jak podnoszą obrońcy - oskarżony odstąpił od wykonania zamachu, to łączy się to z tym, że wcześniej miał taki zamiar, poczynił przygotowania i godził się z tym, że zginie wiele osób. To w ocenie społecznej każe traktować go jako osobę niebezpieczną, która może w przyszłości dopuścić się podobnego czynu" - stwierdził sąd w uzasadnieniu. Sąd pouczył także obrońcę, że o przebiegu procesu decyduje sąd i to on ustala kolejność przeprowadzanych czynności, a w przypadku zastrzeżeń stronom przysługują środki przewidziane przez prawo - tj. wniosek o wyłączenie sędziego. Sąd nie ustosunkował się do pisma przedłożonego przez mec. Burdę z postępowania dyscyplinarnego wskazując, iż nie jest to pismo procesowe. "Od kiedy to środki odwoławcze udostępnia się mediom?" - spytał tylko obrońcę. Postanowienie o przedłużeniu aresztu jest prawomocne. Brunon Kwiecień odpowiada przed sądem za przygotowywanie od lipca do listopada 2012 r. ataku terrorystycznego na konstytucyjne organy RP, nakłanianie w 2011 r. dwóch studentów do przeprowadzenia zamachu oraz nielegalne posiadanie broni i handel nią. Według śledczych, doktor chemii, były pracownik naukowy Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, zamierzał zdetonować w pobliżu Sejmu 4 tony materiałów wybuchowych na bazie saletry, umieszczonych w pojeździe skot. Do eksplozji miało dojść podczas posiedzenia z udziałem prezydenta, premiera i ministrów - w trakcie rozpatrywania w Sejmie projektu budżetu. W śledztwie Kwiecień przyznał się do tego, że przygotowywał i opracowywał zamach na gmach Sejmu, natomiast nie poczuwa się do winy i twierdzi, że inspirowała go inna osoba. Nie przyznał się do podżegania studentów ani do posiadania broni i handlu nią. Przed sądem wyraził zgodę na publikowanie jego wizerunku i pełnych danych osobowych. Grozi mu kara do 15 lat więzienia.(PAP)