Politycy lewicy mówią jednak po cichu, że decyzja Cimoszewicza jest już przesądzona. Szef MSZ zgadza się na zmianę fotela, a problemów z uzyskaniem dla niego sejmowej większości nie będzie. Postawiono na Cimoszewicza, bo - po pierwsze - SLD nie ma ławki rezerwowych i od dobrych paru rozdań gra tymi samymi pionkami, zmieniając tylko ich miejsce na szachownicy. Wśród nich jest właśnie szef MSZ. Co więcej, na sejmowych korytarzach można usłyszeć, że Cimoszewicz jest dla całej rozdrabniającej się lewicy jedyną możliwą do zaakceptowania kandydaturą. Sam Cimoszewicz oficjalnie powiedział na razie tylko tyle, że jeszcze się waha, czy zgodzić się kandydować na marszałka Sejmu. Szef MSZ przyznał, że nie bardzo chce odchodzić z ministerstwa. - Jeszcze się waham, dlatego że są ważne dla mnie argumenty przeciw, ale i nielekceważone przeze mnie argumenty za, związane z funkcjonowaniem Sejmu, godnym zakończeniem kadencji, tego w sumie tak ważnego organu państwowego, który niestety nieprzypadkowo nie ma dobrej opinii w polskim społeczeństwie - powiedział minister spraw zagranicznych. Cimoszewicz przyznał, że propozycja zostania marszałkiem trochę go zaskoczyła. - Nie chcę zawracać ludziom w Polsce głowy swoją osobą, nie jest to takie znowu bardzo ważne. Jestem trochę zaskoczony taką sytuacją, że raptem w paru miejscach jestem, podobno, niezbędny - powiedział. Obóz władzy uważa Cimoszewicza za bardzo dobrego ministra spraw zagranicznych, ale nawet dla prezydenta, konstytucyjnie odpowiedzialnego za dyplomację, ważniejszy od dyplomacji jest Sejm. - Polska polityka zagraniczna w przypadku odejścia pana Cimoszewicza się nie zawali - mówi Dariusz Szymczycha, prezydencki minister. - A Sejm potrzebuje marszałka szanowanego, kompetentnego, doświadczonego politycznie - dodaje. - O kandydata o takich cechach jak Cimoszewicz, jeśli chodzi o marszałka Sejmu, trudno jest w szeregach SLD - dodaje Tomasz Nałęcz z Socjaldemokracji. Opozycja jednak przypomina, że Oleksego, gdy został marszałkiem Sejmu, też odwołano z rządu zaledwie po paru tygodniach pracy w MSWiA. - Te roszady wstyd przynoszą SLD i są świadectwem kompletnego lekceważenia najważniejszych spraw rzeczywistych, spraw publicznych: MSW, MSZ, polskiej polityki zagranicznej. Wstyd - podsumowuje Jan Rokita.