W studiu TVP pojawili się minister finansów Jacek Rostowski (PO), minister prac Jolanta Fedak (PSL), prezes PJN Paweł Kowal, szef Ruchu Palikota Janusz Palikot, lider Polskiej Partii Pracy Sierpień '80 oraz Jerzy Wenderlich (SLD). W debacie udziału nie wziął reprezentant PiS. Politycy pytani byli m.in. o to, co partie mają do zaoferowania młodym ludziom. Rostowski podkreślił, że w ciągu ostatnich czterech lat powstał 1 mln dodatkowych miejsc pracy. Jest to - jak mówił - prawie połowa wszystkich dodatkowych miejsc pracy stworzonych w Europie. - To jest niebywały sukces - uważa minister. Przyznał jednocześnie, że bezrobocie wśród młodych ludzi jest wyższe niż wśród osób starszych. Na wypowiedź Rostowskiego zareagował Ziętek. - Pan minister powiedział, że w Polsce przybył 1 mln miejsc pracy. To ja pokażę jak wyglądają te miejsca pracy. To jest umowa śmieciowa, na którą w Polsce pracuje 5 mln ludzi - powiedział. Dodał, że osoba, która jest zatrudniona w oparciu o taką umowę, pracuje po osiem godzin dziennie, zarabia 300 zł brutto. "Panie ministrze z perspektywy Warszawy nie widać jak te miejsca pracy wyglądają" - mówił. Jego zdaniem, w ten sposób okrada się nie tylko te 5 mln ludzi, ale także budżet państwa. - Jeśli w ten sposób zatrudnia się ludzi, to nie ma wpływów do budżetu, nie ma wpływów do systemu emerytalnego - powiedział Ziętek. Z kolei Kowal powiedział, że trzeba postawić na przedsiębiorczość młodych ludzi. - Nie może być tak, że trzeba się zarejestrować w urzędzie dla bezrobotnych, żeby otworzyć pierwszy biznes. Wy tego po prostu nie rozumiecie, bo wy rozszerzacie kastę urzędników - zwrócił się do Rostowskiego i Fedak. Na to zareagował Rostowski, który odparł, że liczba zatrudnionych urzędników w pierwszej połowie tego roku spadła o 14 tys., a Fedak dodała: "Poziom zamożności społeczeństwa, panie pośle, od zwalniania osób z pracy nie wzrośnie w Polsce". Palikot przekonywał, że aby stworzyć nowe miejsca pracy dla młodych ludzi trzeba rozwinąć polską gospodarkę w oparciu o eksport. Rostowski stwierdził podczas debaty, że program wyborczy Platformy jest najmniej rozrzutny dla budżetu - w porównaniu z innymi partiami. Jak dodał, obietnice wyborcze PiS i SLD byłyby "gigantycznym" obciążeniem dla budżetu. - Reguła wydatkowa dała nam 24 miliardy złotych oszczędności w tym roku, da nam drugie 24 miliardy w przyszłym roku. Razem z dodatkowymi elementami, które były wprowadzone oznacza to, że deficyt zmniejszy się między 2010, a 2012 rokiem o 80 miliardów złotych - wyliczał Rostowski. Jak ocenił, pozwoli to na zlikwidowanie nadmiernego deficytu. Fedak przekonywała, że rząd likwidował biurokrację, skonsolidował finanse publiczne i wprowadził tzw. regułę wydatkową. - Mamy za sobą realne dokonania - podkreśliła Fedak. Palikot poinformował, że jego partia proponuje m.in. likwidację powiatów, ograniczenie liczby radnych, likwidację urzędów wojewódzkich, połączenie ZUS i KRUS, likwidację niepotrzebnych agencji państwowych oraz konsolidację spółek PKP. Jak dodał, taki program spowoduje ograniczenie długu publicznego. Zdaniem Wenderlicha, rząd PO-PSL niepotrzebnie zatrudnił kilkadziesiąt tysięcy urzędników. - To jest 5,5 miliardów złotych rocznie - powiedział. Do Palikota Wenderlich zwrócił się nazywając go "znanym klerykałem z Biłgoraja, który niedawno klęczał na czele klerykalnego pisma". - To co wyście rozdali, jako SLD klerowi w latach 2001-2004, to było kilkadziesiąt miliardów złotych przekazanych Kościołowi katolickiemu - replikował Palikot. Jak dodał, nawet PiS z pomocą ojca Tadeusza Rydzyka nie działał tak skutecznie na rzecz pieniędzy dla kościoła. - W jaki czuły punkt uderzyłem pana Palikota. Dziś udaje pan antyklerykała, jutro będzie pan udawał czerwonego kapturka - ironizował Wenderlich. - Wenderlicha nigdy nie będę udawał - odpowiedział Palikot. Kowal powiedział z kolei, że jego partia proponuje obniżenie podatków, co - jego zdaniem - w efekcie spowoduje jednak wzrost dochodów budżetu. Jak dodał, rząd powinien też postawić na przedsiębiorczość. Natomiast Ziętek powiedział, że jego partia proponuje m.in. opodatkowanie ludzi najbogatszych, co - jego zdaniem - da przychody dla budżetu rzędu 6 miliardów złotych. Jak dodał, kolejne 6 miliardów dla budżetu, to "powstrzymanie transferu zysków, które firmy z kapitałem zagranicznym transferują (poza Polskę)". Podsumowując debatę Rostowski apelował do Polaków, by w niedzielę poszli do urn wyborczych. - W tak niebezpiecznych czasach powinniśmy postawić na tę stabilną koalicję, którą mamy z PSL, która przeprowadziła Polskę przez kryzys - mówił szef resortu finansów. W jego ocenie, wyrazem pogardy dla wyborców jest fakt, że w najważniejszej debacie na zakończenie kampanii wyborczej, ani w TVP ani w TVN24, nie wzięli udziału przedstawiciele największej partii opozycyjnej. - Kiedy inni się kłócą, albo próbują zakrzyczeć realia, my po prostu robimy swoje - zapewniała Fedak. Jak podkreśliła, nie bez powodu ludowcy startują pod hasłem "człowiek jest najważniejszy", "bo kiedy inni opowiadają, że ważne są długi i deficyty, rynki finansowe (...), my mówimy, że człowiek jest najważniejszy i najważniejsza jest realna gospodarka". Ziętek podkreślił, że jego ugrupowanie obiecuje m.in. zlikwidowanie umów śmieciowych, które - jego zdaniem - powodują, że 5 mln ludzie pozbawionych jest prawa do urlopu, czy wzięcia kredytu. - Apeluję, do państwa byście nie marnowali swojego głosu na tych, którzy zmarnowali nasze ostatnie lata - mówił Ziętek. Z kolei Kowal podkreślał, że PJN jest jedyną partią, która nie zgadza się na podwyżkę podatków, ponieważ ważny jest lepszy podział, tego co już jest w budżecie. - Nie pozwólcie sobie państwo zabrać głosu, nie pozwólcie przekonywać się tym, którzy dzisiaj nie mają nic nowego do zaproponowania. Chodźcie z nami - przekonywał prezes PJN. - Pragnąłbym tego, aby takie osoby, które co kwartał zmieniają skórę, bo im się to opłata jak pan Janusz Palikot nie były obecne w polskiej polityce, bo to szkodzi Polsce - stwierdził z kolei Wenderlich. Jak mówił, Polska to nie żart. - Polska to odpowiedzialność i nie odpowiedzialność za partię, a odpowiedzialność za Polaków. Pragnąłbym, żeby z rządzenia Polską satysfakcję odnosiły nie tylko dwie grupy, takie jak PO i PSL, ale wszyscy Polacy - mówił. Palikot przekonywał, że jest szansa, aby "kryzys europejski, który dochodzi do Polski, przekuć w wielką szansę polskiego rozwoju, jakiej nie miały inne pokolenia". - To jest niesamowita, fantastyczna szansa. Potrzebujemy do tego odważnych ludzi. Nie tych, którzy nie mieli odwagi dzisiaj debatować - Kaczyńskiego, Tuska, Pawlaka i Napieralskiego (...) Oni na pewno nie będą mieli odwagi pokonać tego kryzysu, nie będą mieli odwagi zmienić polskiego systemu edukacyjnego na program budowania kapitału społecznego zaufania, nie będą mieli odwagi na rozbicie mafii handlującej marihuaną, nie będą mieli odwagi do opodatkowania księży, nie będą mieli odwagi do szeregu innych zmian - uważa Palikot. - Uczynimy z Polski kraj najsilniejszy w UE - zapewniał szef Ruchu Palikota.