Na czwartkowym spotkaniu przewodniczących wszystkich frakcji zapadnie ostateczna decyzja dotycząca programu przyszłotygodniowej sesji plenarnej. Pomysł debaty i rezolucji skrytykował europoseł Prawa i Sprawiedliwości Ryszard Czarnecki, który powiedział Polskiemu Radiu, że Unia Europejska ma poważniejsze problemy do rozwiązania. "Żenada. Nic z debaty wynikać nie będzie, ktoś chyba zmysły postradał" - skomentował wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego. Dodał, że debata odbędzie się kilka dni przed spotkaniem przywódców 27 krajów w Bratysławie poświęconym przyszłości Unii. "Fundowanie takiej debaty przed szczytem, gdzie państwa wyszehradzkie wystąpią blokiem, to tak jakby komuś zależało, żeby szczyt przyniósł mniejsze efekty, a przedstawiciele poszczególnych krajów na siebie wilkiem patrzyli" - stwierdził Czarnecki. Z kolei według szefa polskiej delegacji w grupie chadeków Janusza Lewandowskiego z Platformy Obywatelskiej, coraz więcej europosłów uważa, że sytuacja w Polsce jest powodem do niepokoju. Dlatego - jak tłumaczył - projekt rezolucji dotyczy nie tylko kryzysu konstytucyjnego. "Narasta klimat krytycyzmu wobec rządu. Widzimy ogromne ciśnienie, by rozszerzać o kolejne elementy tego nadużycia władzy" - powiedział europoseł PO. Demokracja w Polsce zagrożona? Za debatą i rezolucją opowiedzieli się przedstawiciele pięciu grup - chadeków, do których należy Platforma Obywatelska i PSL, socjalistów, gdzie jest SLD, zielonych, liberałów i komunistów. Przeciwni są europejscy konserwatyści, do których należy Prawo i Sprawiedliwość oraz eurosceptycy z frakcji Marine Le Pen. W projekcie rezolucji deputowani napisali o zaniepokojeniu przedłużającym się kryzysem konstytucyjnym. Jest też apel do Komisji Europejskiej, by zbadała inne ustawy, które - zdaniem europosłów - naruszają konstytucję i unijne zasady. Wymieniona jest ustawa o służbie cywilnej, a także medialna i antyterrorystyczna. Według projektu dokumentu, Parlament Europejski powtórzy stanowisko wyrażone w pierwszej rezolucji o Polsce z 13 kwietnia br. w sprawie kryzysu wokół Trybunału Konstytucyjnego. W tekście jest mowa o tym, że "paraliż Trybunału Konstytucyjnego zagraża demokracji, prawom podstawowym oraz rządom prawa w Polsce". Europosłowie wyrażą też ubolewanie, że do tej pory nie udało się znaleźć kompromisowego rozwiązania, nie wdrożono opinii Komisji Weneckiej Rady Europy w tej sprawie, nie opublikowano wszystkich wyroków TK, w tym z 9 marca br. w sprawie grudniowej ustawy o Trybunale oraz z 11 sierpnia br. w sprawie ustawy lipcowej. Autorzy projektu dokumentu chwalą Komisję Europejską za prowadzenie z polskimi władzami dialogu na temat praworządności i wydanie opinii, a następnie zaleceń w sprawie rozwiązania kryzysu wokół TK. Z projektu wynika, że PE ma wezwać władze w Warszawie, by wykorzystały trzymiesięczny termin odpowiedzi na rekomendacje KE w sprawie znalezienia - we współpracy z wszystkimi partiami w Sejmie - rozwiązania, które będzie zgodne z opinią Komisji Weneckiej i zaleceniami KE. W odróżnieniu od kwietniowej rezolucji europarlamentu o Polsce, najnowszy projekt porusza nie tylko sprawę TK, ale odnosi się również do innych ustaw i kwestii, które - zdaniem autorów projektu - mogą naruszać konstytucję i zasady rządów prawa oraz zapisy unijnej Karty Praw Podstawowych. W projekcie PE wyraża zaniepokojenie, że zmiany te "przyjmowane są szybko i bez właściwych konsultacji". Dotyczy to ustaw o mediach, o policji, o prokuraturze, Kodeksu postępowania karnego, ustawy antyterrorystycznej, o służbie cywilnej, a także planów zwiększenia wycinki drzew w Puszczy Białowieskiej oraz kwestii "zdrowia reprodukcyjnego kobiet".