Sztab Trzaskowskiego ma zadeklarować udział w debacie do soboty (4 lipca). "Jaką decyzję podejmie sztab i sam kandydat? Nikt tego nie wie, ponieważ zarówno pojawienie się w Końskich, jak i odpuszczenie starcia z Andrzejem Dudą, pociągną za sobą poważne konsekwencje" - czytamy. Osoby ze sztabu kandydata opozycji mają wątpliwości co do bezstronności debaty. Niektórzy mówią wprost, że to będzie "polowanie na Trzaskowskiego". "TVP zrobi absolutnie wszystko, żeby Duda najpierw wygrał tę debatę, a potem całe wybory. Nie cofną się przed niczym" - mówi gazeta.pl anonimowy polityk z Platformy Obywatelskiej. "Debata ma dla nas sens, jeśli Rafał zmiażdży Dudę. Powiedzmy sobie szczerze, że w sytuacji, gdy Duda nie będzie znać pytań i mieć pomocy całej machiny telewizyjnej, nie jest to wielką sztuką. Dlatego Duda pęka przed niezależną debatą, nad którą jego sztab nie będzie mieć kontroli, a organizator nie będzie mu we wszystkim pomagać. W normalnych warunkach nie miałby z Rafałem szans" - dodaje sztabowiec Trzaskowskiego. Otoczenie kandydata Platformy Obywatelskiej ma również poważne wątpliwości co do obiektywności pytań, które zadać kandydatom ma publiczność zebrana w studiu. "Debata w Końskich będzie z góry ustawiona. Znów pojawią się rewelacyjne pytania w ogóle niezwiązane z kampanią. Pytania od widzów niemal na pewno będą totalną ściemą i zadadzą je podstawieni przez TVP albo sztab Dudy ludzie" - mówi sztabowiec Trzaskowskiego. Czy zatem Trzaskowski weźmie udział w debacie? "Z jednej strony Rafał powinien pójść na tę debatę, bo to my gonimy wynik i odzyskujemy głosy. Z drugiej, pójść na debatę, gdzie wszyscy chcą cię zarąbać, to bezsens. Odrabiamy dystans, więc powinniśmy być wszędzie i wykorzystywać każdą okazję. Tylko pytanie, czy wskakiwanie do paszczy lwa wzmocni, czy osłabi Rafała" - zastanawia się osoba z otoczenia kandydata opozycji.