Za wnioskiem o wyrażenie wotum nieufności wobec szefa KPRM Michała Dworczyka głosowało 210 posłów, 237 było przeciw, nikt nie wstrzymał się od głosu.Tymczasem za wnioskiem o wyrażenie wotum nieufności wobec szefa MAP Jacka Sasina głosowało natomiast 213 posłów, 235 było przeciw, nikt się nie wstrzymał. Do odwołania ministra niezbędne jest 231 głosów.Sejm odrzucił też wniosek o wyrażenie wotum nieufności wobec ministra spraw wewnętrznych i administracji Mariusza Kamińskiego. Za przyjęciem wniosku głosowało 212 posłów, 235 było przeciw, jedna osoba wstrzymała się od głosu. Burzliwa dyskusja w Sejmie Wcześniej w Sejmie trwała dyskusja nad wnioskiem o wotum nieufności wobec szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego. Opozycja chciała również odwołania szefa KPRM Michała Dworczyka oraz wicepremiera i ministra aktywów państwowych Jacka Sasina. Poseł Koalicji Obywatelskiej, który przedstawił wniosek, ocenił m.in., że raport Najwyższej Izby Kontroli w tej sprawie pokazuje "kolejne objawy choroby, którą znamy z przeszłości: całkowite łamanie prawa, buta i arogancja wobec elementarnej sprawiedliwości i wreszcie traktowanie państwa jak prywatnego folwarku". Według Kierwińskiego "należało się tego spodziewać", bo takie zachowanie Kamińskiego "w latach poprzednich doprowadziło do tego, że skazany został na trzy lata więzienia i 10 lat zakazu pełnienia funkcji publicznych". - Gdyby nie ingerencja głowy państwa, byłego partyjnego kolegi, pan Kamiński nigdy by ministrem nie był - przekonywał. Nie ma "moralnego mandatu" W jego ocenie szef MSWiA nie ma "moralnego mandatu" do sprawowania tej funkcji. - W każdym normalnym, demokratycznym państwie pan Kamiński nigdy nie byłby ministrem - powiedział. Odnosząc się do wniosków z raportu NIK, argumentował, że da się go streścić w czterech słowach: "wielokrotne łamanie prawa i konstytucji". - W ten sposób pan minister Kamiński dołączył do niechlubnego panteonu PiS-owskich urzędników, którzy już nie raz złamali i prawo, i konstytucję - dodał. "Wybory kopertowe". NIK zawiadomiła prokuraturę Poseł KO zarzucił Kamińskiemu również, że "pod jego rządami policja zachowuje się w sposób niebywale brutalny". W jego przekonaniu dzieje się to "z polecenia, a przynajmniej za aprobatą" szefa MSWiA. - Pan Kamiński przez trzy lata swojego urzędowania postanowił przypomnieć Polakom, jak wygląda i jak działa Milicja Obywatelska, rządzona przez totalitarny reżim - powiedział Kierwiński. Zarzuty "kompletnie nie mają odzwierciedlenia w faktach" Z kolei, jak zaznaczył przemawiający w imieniu PiS Zdzisław Sipiera, zarzuty z wniosku KO ws. odwołania szefa MSWiA "kompletnie nie mają odzwierciedlenia w faktach". - Wybory to święto demokracji i robienie zarzutów premierowi i ministrom, w tym ministrowi Kamińskiemu, że podjęli obowiązkowe działania związane z przeprowadzeniem wyborów jest niedorzeczne i pozbawione logiki - zaznaczył. - Wniosek części posłów klubu KO to czysta socjotechnika oparta na insynuacjach, sugestiach, albo przeinaczeniach - podkreślił Sipiera. Jak zapowiedział jego klub stoi na stanowisku, że wniosek ten jest całkowicie bezzasadny i będzie głosował za jego odrzuceniem. Do zarzutów wymienionych we wniosku odniósł się także szef MSWiA. - Nie zamierzam odpowiadać na żadne ataki personalne wobec mojej osoby. To jest wasze prawo. Dzisiaj rozmawiamy o wyborach, które nazywacie kopertowymi, a tak naprawdę były próbą ratowania Polski przed kryzysem, jaki nam grodził. Chcę wyjaśnić pewne mity związane z działaniem szefa MSWiA, działaniami PWPW i decyzją premiera, który powierzył podległej mi spółce zadanie - mówił w Sejmie Kamiński. Kamiński odpowiada opozycji Jak przypomniał 16 kwietnia 2020 r. premier Morawiecki wydał decyzję polecającą Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych podjęcie zadania będącego realizacją przygotowań do wyborów korespondencyjnych. - Uważacie państwo, że była to decyzja nielegalna. Na mocy tej decyzji premier zobowiązał ministra spraw wewnętrznych do zawarcia umowy z PWPW dot. refundacji kosztów, jakie spółka miałaby ponieść wz. z realizacją tego polecenia - wskazał szef MSWiA. - Istotą czynionego mi zarzutu w tym kontekście jest to, że "jako minister nie dopełniłem ciążącego na mnie obowiązku określonego w w/w decyzji premiera polegającej na podpisaniu umowy i zapewnieniu refundacji kosztów poniesionych przez PWPW w związku z przygotowaniem wyborów, które się nie odbyły". Innymi słowy żądacie państwo mojej dymisji, bo wedle was nie wykonałem nielegalnej - waszym zdaniem - decyzji premiera. Sami przyznajcie, że jest to kompletny absurd i nonsens. Co by było gdybym podpisał tę umowę? Znając wasze wyrafinowanie polityczne jestem przekonany, że czytałbym zarzut, ze przekroczyłem swoje uprawnienia podpisując umowę będącą nielegalnym poleceniem premiera - mówił Kamiński. W debacie zabrał głos także premier Mateusz Morawiecki. Jego zdaniem, minister Kamiński zachował się jak państwowiec. - Wybory i wybory prezydenckie, to obowiązek konstytucyjny. A jeżeli ktoś wtedy nie dopełnił jakichś obowiązków, to są to przede wszystkim samorządy, na których ciążyły bardzo specyficznie określone obowiązki i braki ich wypełnienia groził anarchią, chaosem, niewykonaniem konstytucji - zaznaczył Morawiecki. - Trzeba mieć odwagę, trzeba mieć determinację, aby realizować konstytucję. Niech żyje konstytucja! - powiedział szef rządu. Posłowie PiS zareagowali oklaskami i skandowaniem: konstytucja. Premier podziękował Kamińskiemu, że "rok temu uczynił to, co do niego należało, żeby te wybory mogły się odbyć, choć nie odbyły się z innych względów". Dziękował też "za działania zdecydowane, odważne, ale zarazem rozważne służb podlegających panu ministrowi". - Pan minister Kamiński dobrze wypełnia swoje obowiązki i stara się nadrabiać, redukować te wszystkie deficyty, do których bardzo często wy doprowadziliście - zwrócił się do opozycji Morawiecki. Wybory "wątpliwe prawnie"? Klub KO złożył wnioski o odwołanie Sasina, Kamińskiego i Dworczyka na początku czerwca, uzasadniając je tym, że Najwyższa Izba Kontroli w swym raporcie zarzuciła premierowi Mateuszowi Morawieckiemu oraz szefom MSWiA, MAP i KPRM złamanie prawa w związku z organizacją wyborów prezydenckich w trybie korespondencyjnym zarządzonych na 10 maja ub. roku. We wniosku o odwołanie szefa KPRM posłowie KO ocenili m.in., że "suma czynności podejmowanych przez ministra Dworczyka doprowadziła do absolutnego chaosu wyborczego, konstytucyjnego i demokratycznego w Polsce". W sprawie Kamińskiego napisano m.in. że miał on wiedzę, iż "przygotowanie wyborów prezydenckich na podstawie decyzji premiera z pominięciem przy ich organizacji obowiązujących przepisów prawa oraz kompetencji Państwowej Komisji Wyborczej jest wątpliwe prawnie". Tomczyk: Mamy szereg zarzutów Z kolei we wniosku dotyczącym Sasina napisano m.in. że oceniając liczne uwagi i opinie nie tylko opozycji, ale "przede wszystkim ekspertów, głównie epidemiologów, wirusologów o i prawników" Sasin "powinien był powziąć wątpliwość czy obsesyjne dążenie do organizowania wyborów prezydenckich w maju ub.r. jest uzasadnione (również z prawnego i ekonomicznego punktu widzenia). - Jacek Sasin jest ministrem tego rządu, ale on też jest jego symbolem. Wiemy, że cokolwiek powie jest na opak - dokładnie, jak w rządzie Morawieckiego - powiedział Tomczyk. Jak dodał, przed przyszłą władzą stoi "wielkie wyzwanie rozliczenia tej władzy". W imieniu całej Koalicji Obywatelskiej złożył obietnicę, że każda z omawianych w trakcie tej dyskusji spraw, "zostanie wyjaśniona". Uzasadniając wniosek o odwołanie Sasina poseł KO przytaczał kolejne wypowiedzi wicepremiera. Jak przypomniał, Sasin najpierw stwierdził, że jest spokojny o wynik kontroli NIK ws. "wyborów kopertowych", tymczasem Izba stwierdziła brak podstawy prawnej złamanie Konstytucji itd. Zaznaczył, że Sasin przy powoływaniu Mariana Banasia na prezesa NIK stwierdził, że jest on potrzebny Polsce, a potem, że "oczekujemy dymisji" Banasia. Tomczyk przypomniał wypowiedź Sasina o tym, że poda się do dymisji, jeśli nie dojdzie do wyborów 10 maja 2020 r., oraz kolejną - że nie widzi powodów, dlaczego miałby się podawać do dymisji. Poseł KO wytykał też Sasinowi, że jest odpowiedzialny za górnictwo, ale "zawalił" negocjacje z Czechami ws. kopalni Turów, jeszcze przed orzeczeniem TSUE w tej sprawie. Przypomniał jego wpis o dobrych informacjach ws. Turowa i kolejny - premiera Czech, o tym że czeski rząd nie wycofuje pozwu. "Z polskiego państwa zrobiliście swoją własność" Mówiąc o "wyborach kopertowych" Tomczyk oświadczył, że członkowie rządu zamierzali przeprowadzić "gabinetowy zamach stanu" i "dokonać nielegalnego wyboru" prezydenta. - To się nie udało, ale pieniądze zostały stracone - dodał. Tomczyk wskazał, że NIK po raz pierwszy w historii oskarżył premiera i ministrów o łamanie prawa, ale - zdaniem posła KO - nic się nie dzieje, a minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro stwierdził, że "nic się nie stało" i "śledztwa nie będzie". Kto odpowie za zmarnowane 70 mln zł - dopytywał Tomczyk. - Czy weźmiecie to z kasy PiS, czy ze swoich synekur - pytał, dodając, że te pieniądze powinny zostać oddane do budżetu. Zwracając się do posłów PiS Tomczyk stwierdził, że w głosowaniu o wotum nieufności będą bronić nie Jacka Sasina, tylko swoich miejsc w radach nadzorczych i członków rodzin zatrudnionych w spółkach Skarbu Państwa. - Z polskiego państwa zrobiliście swoją własność i skarbonkę dla pociotków - zakończył Tomczyk. Suski: Wniosek jest absurdalny W obronie ministra Jacka Sasina stanął za to poseł PiS Marek Suski. - Ten wniosek jest absurdalny a minister Jacek Sasin bardzo dobrze wywiązuje się ze swoich zadań i należy go pozostawić na tym stanowisku. Prawo i Sprawiedliwość będzie przeciwko temu idiotycznemu wnioskowi - powiedział Suski. Suski podkreślił, że premier Sasin realizuje politykę gospodarowania majątkiem skarbu państwa i pomnażaniem jego aktywów. Jako przykład wskazał poprawę wyników PKN Orlen podczas rządów PiS. - PKN Orlen miał w ciągu jednego roku większe dochody niż przez osiem lat za waszych rządów - podkreślił zwracając się do posłów opozycji. Wskazał też, że dopiero za rządów PiS, dzięki uszczelnieniu systemu podatkowego, do Polski przestało napływać nielegalnie sprowadzane paliwo, co pozwoliło na zwiększenie dochodów z podatków. - Dzięki tym pieniądzom można było chociażby uruchomić taki program jak 500+ - podkreślił. Suski przypomniał, że to spółki zarządzane przez resort kierowany przez ministra Sasina pomagały polskiemu społeczeństwu przejść przez trudny czas pandemii. - Kupowały sprzęt, finansowały szpitale, przychodnie DPS-y. Te spółki wspierały naszych obywateli - dodał. Zdaniem Suskiego działania ministra Sasina zasługują na laurkę, a nie na to, żeby go odwoływać. Premier: dziękuję wicepremierowi Sasinowi Szef rządu wyraził natomiast "zniesmaczenie stekiem nieprawd, półprawd, fałszu i bzdur", które znalazły się we wniosku Koalicji Obywatelskiej o odwołanie Sasina. Zdaniem Morawieckiego, we wniosku znalazło się także wiele sprzeczności. - Z jednej strony macie pretensję do pana premiera Sasina nadzorującego MAP, że za wolno transformuje górnictwo i zbyt długo trwać będzie dojście do neutralności klimatycznej (...). My zmieniamy górnictwo w zgodzie społecznej. A zapytajcie górników na czym polegała wasza polityka wobec górnictwa, kiedy strzelaliście, wasz rząd PO, z broni gładkolufowej do górników w Jastrzębiu i w Zabrzu - mówił. Premier zwracał uwagę, że od powołania Ministerstwa Aktywów Państwowych wartość spółek Skarbu Państwa wzrosła o 20 mld zł, w tym udział Skarbu Państwa o około 10 mld zł. - To jest miara skuteczności zarządzania aktywami państwowymi - stwierdził Morawiecki. - Spółki SP zainwestowały 46 mld zł w różnego rodzaju projekty inwestycyjne. Jednocześnie redukując deficyt w handlu chemią, produktami petrochemicznymi i doprowadzając do poprawy bilansu handlowego i bilansu na rachunku bieżącym. A te dwa parametry świadczą jednocześnie o tym, że w mniejszym stopniu zadłużamy się wobec zagranicy, jesteśmy mniej zależni od zagranicy. Spółki SP pod rządami pana premiera Sasina również się do tego przyczyniły - mówił. - Za to zarządzanie aktywami chciałem bardzo serdecznie panu premierowi podziękować - dodał Morawiecki. Sasin: uzasadnienie wniosku o moje odwołanie rozmija się z jego treścią Jacek Sasin mówił, że jest "rozczarowany" uzasadnieniem wniosku i nie dziwi się, że poseł wnioskodawca Cezary Tomczyk (KO) nie odniósł do jego treści, bo "musiałby wytłumaczyć, że KO chce pozbawić go stanowiska "za brak nadzoru nad instytucją, której nie nadzoruję" - wskazał. Jak ocenił, "to kompromitacja". - Po raz drugi chcecie mnie odwołać za organizację wyborów prezydenckich w 2020 roku - dodał. - Może byście przypomnieli sobie, co w Konstytucji napisano o wyborach prezydenckich; że to Marszałek Sejmu, na podstawie Konstytucji, wyznaczyła termin wyborów na 10 maja. Stanęliśmy jako rada ministrów, która ponosi odpowiedzialność za Polskę i Polaków przed trudnym zadaniem, by dotrzymać konstytucyjnego terminu i jednocześnie nie narażać życia i zdrowia Polaków podczas pandemii - wskazał. Dodał, zwracając się do posłów Platformy, że było im to obojętne. - Liczył się tylko wasz interes polityczny, chcieliście narazić zdrowie Polaków, tylko po to, żeby podmienić swojego kandydata - mówiła. - Stawiacie zarzut mnie, że nie odbyły się wybory, a to wy odpowiadacie za to, że zostały wydane pieniądze, bo zablokowaliście te wybory - powiedział Sasin. Jak zaznaczył, odkąd w listopadzie 2019 r. powstało Ministerstwo Aktywów Państwowych, wartość spółek Skarbu Państwa wzrosła o ponad 20 miliardów złotych. - Z tego udziały Skarbu Państwa w tych spółkach - o 9 miliardów zł - powiedział. Jak dodał, 20 ze spółek Skarbu Państwa odnotowały wzrost dochodów o ponad 30 proc. Takie spółki, jak KGHM, czy Polimex Mostostal, o prawie 100 proc. - Nigdy, nawet nie zbliżyliście się w czasie swoich rządów do takich wyników, mimo że tymi spółkami w czasie waszych rządów, według waszego wyobrażenia, zarządzali znakomici fachowcy, jakoś im nie szło. Jeśli mówicie państwo o tym, że my źle zarządzamy mieniem, to jak ocenić wasze zarządzanie? - dopytywał Sasin. "Państwo potraficie jedynie pływać w demagogii" Szef MAP dodał, że mimo pandemii koronawirusa w Polsce, "procentowy wzrost wartości spółek Skarbu Państwa to 7,9 proc. w tym czasie, licząc również okres koronawirusa". - A dla porównania (...) spółki spoza sektora spółek Skarbu Państwa w tym czasie odnotowały spadek o 0,7 proc. Więc jak to jest? Dobrze zarządzają menedżerowie, którzy zostali mianowani do tych spółek w czasie naszych rządów, czy źle? - pytał wicepremier. - Żeby wyjść ze spowolnienia wynikającego z COVID-19 potrzeba wielkich inwestycji, które są realizowane min. przez spółki Skarbu Państwa - podkreślał . Zwrócił uwagę, że aby wyjść z chwilowego spowolnienia polskiej gospodarki, jaki wywołała pandemia, potrzebne są wielkie inwestycje, które są realizowane m.in. przez firmy państwowe. Przypomniał, że o ile w w 2020 roku inwestycje przedsiębiorstw spadły o 13 proc. , to inwestycje realizowane przez spółki skarbu państwa osiągnęły wartość niemal 44 mld zł i był to wzrost - jak podkreślił - o 19 proc. w stosunku do 2019 roku. - To są twarde liczby, a państwo nie są w stanie ich przyjąć. Państwo potraficie jedynie pływać w demagogii - mówił Sasin zwracając się do opozycji. Wśród inwestycji wicepremier wymienił inwestycję Orlenu za 13,5 mld zł na budowę kompleksu instalacji olefin. Wskazał również na inwestycje Polimerów Police za 7,5 mld zł oraz budowę przez Polfę Tarchomin nowoczesnej fabryki leków onkologicznych, za 450 mln zł. Mówiąc o energetyce i górnictwie Jacek Sasin podkreślił, że rządowi udało się wynegocjować ze związkami zawodowymi umowę społeczną, która pozwoli w spokoju i z zapewnieniem przyszłości dla górników wygaszać kopalnie węgla kamiennego. Przypomniał, że za koalicji PO-PSL, wobec górników z jastrzębskiej kopali użyto gazu łzawiącego oraz broni gładkolufowej. Nitras: Przyjdzie dzień, że pan będzie musiał ponieść odpowiedzialność Z kolei w dyskusji nad wnioskiem KO o wotum nieufności wobec szefa KPRM Michała Dworczyka jako pierwszy zabrał głos Sławomir Nitras (KO). - To jest też do pana, panie premierze, który tak łatwo mówi o tych wyborach. Pan nie ma żadnych kompetencji do tego, żeby w Polsce przeprowadzać wybory prezydenta. Pan wychodzi i mówi: wziąłem ten samochód i pojechałem bo przecież trzeba było dzieci na wakacje zawieść, ale to nie pana samochód, nawet nie pańskiej żony - mówił Nitras. - Panie ministrze (...), bez względu na to, co krzyczą panie posłanki i panowie posłowie, przyjdzie dzień, że pan będzie musiał ponieść odpowiedzialność - zwrócił się do Dworczyka. - Dziś to początek. Na pytania trzeba będzie odpowiedzieć przed niezależnym prokuratorem, niewykluczone, że przed Trybunałem Stanu, bo to jest zamach na wolne wybory, zamach na konstytucję, zamach stanu - kontynuował. Akcentował, że przywołane ustalenia NIK, to nie opinie prezesa Mariana Banasia, ale kontrolerów Izby, "ludzi, którzy pracują tam od lat; z których wielu pracowało z prezydentem Lechem Kaczyńskim, kiedy był prezesem Najwyższej Izby kontroli". Wybory - jak kontynuował - przeprowadza Państwowa Komisja Wyborcza i nie może tego robić premier, wicepremier, nawet jak mu każe prezes".